Kliknij tutaj --> ⛈️ facet sam w klubie

"Za puczem w sejmikowym klubie Bezpartyjnych Samorządowców kryją się nie interesy społeczne, ale osobiste interesy grupy radnych" - komentuje sytuację na Dolnym Śląsku Robert Raczyński, lider Ben Stiller Derek Zoolander. Owen Wilson Hansel McDonald / Leonard Mortimer Weitzman. Christine Taylor Matilda Jeffries. Will Ferrell Jacobin Mugatu / Jacob Moogberg / Little Cletus. Milla Jovovich Katinka Ingabogovinanana. Jerry Stiller Maury Ballstein. David Duchovny J.P. Prewitt. Jon Voight Larry Zoolander. Judah Friedlander Scrappy Zoolander. See more of Maciek w UK on Facebook. Log In. Forgot account? or. Create new account. Not now. Related Pages. Atlantic Contract. Consulting agency. D&D Recruit. Recruiter. #sunrise #discopolo #hit Muzyka: Waldemar Ekiert/SunriseSłowa: Waldemar Ekiert/SunriseWokal: Mariusz SaganiakAranżacja: Ireneusz PraczukWokale,Mix,Mastering: Best Black Friday Music Deal Ever. 🎸Meet the Chordify team: Passionate music lovers, just like you!🎶. Advertisement. Chords for JANUSZ RADEK - Facet Został Sam.: Fm, C, Db, Ab. Play along with guitar, ukulele, or piano with interactive chords and diagrams. Includes transpose, capo hints, changing speed and much more. Site De Rencontre Dans Le Doubs. 1 2015-10-30 01:56:51 Tom94 Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-26 Posty: 3,566 Temat: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Witajcie drogie Net-Kobietki Od paru dni rozmawiam ze znajomymi i rodziną o prawie jazdy i o tym jak to wpływa na atrakcyjność nie ukrywałem i nie ukrywam nadal iż nie lubię za bardzo jeździć samochodem, zwyczajnie mnie to nie kręci i pomimo tego iż według mojego instruktora prawa jazdy jeździłem naprawdę bardzo dobrze jak na początkującego że co prawda lekcji w praktyce miałem ledwie trzy po dwie godziny każda to zaskakująco łatwo przyszło mi opanowanie to mnie zupełnie nie kręci, irytuje mnie to jak inni kierowcy utrudniali mi jazdę do tego cena samochodu też do najtańszych nie należy, nie wspominając o paliwie które ciągle druga część mojego a zwłaszcza rodzina uważają że obowiązkiem każdego faceta jest mieć prawo jazdy i samochód, są wręcz zdumieni faktem że ja wcale nie interesuje się motoryzacją i znajomymi o tyle jest prościej że raz o konkretnie powiedziałem to co uważam i już więcej nie drążyli tematu, z rodziną jednak jest gorzej, cokolwiek powiem to oni i tak wiedzą lepiej i prawdę mówiąc już zaczynam tracić do nich i jedyny ich argument w tej dyskusji jest taki że facet bez prawka to nie facet i u większości dziewczyn jest automatycznie też piszę o tym, bo aż mnie to zaciekawiło, czy faktycznie facet bez prawa jazdy to facet niższej kategorii? Czy ujmą dla faceta jest to że woli poruszać się środkami komunikacji miejskiej? Zapraszam do dyskusji Ps: Jak gdzieś był już podobny temat to nie widziałem, co złego to nie ja 2 Odpowiedź przez BantrothThane 2015-10-30 08:47:48 BantrothThane Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-05-17 Posty: 466 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Mam nadzieję, że masz więcej troszkę bardziej rozsądnych powodów, by nie jeździć, bo jednak tłumaczenie sobie, że tego nie robisz, bo inni kierowcy są niemili i wszystko utrudniają, jest bardzo krótkowzroczne. Równie dobrze pasażerowie autobusów, czy przechodnie robią to samo, po prostu się przyzwyczaiłeś, a kierowcom nie dałeś szansy. Codziennie jadę na uczelnię i codziennie spotykam idiotów na drodze. Przywykłem. Też mnie to nie kręciło, ale nie mam zamiaru liczyć na to, że autobus przyjedzie lub nie zależy od tego, gdzie mieszkasz i co robisz. Moim zdaniem w mieście, które jest dobrze przeżyłowane siatką komunikacyjną, posiadanie samochodu jest zbędne. Wiem po sobie, że np. w Poznaniu wolę jeździć komunikacją miejską, niż samochodem. No, chyba że się wraca nocą, kiedy nic nie kursuje. Wtedy samochód by dużo uprościł. Mieszkam na wsi i siłą rzeczy samochód upraszcza życie. Moje i mojej kobiety. Nie każda by chciała z zakupami iść z przystanku do domu kilka kilometrów, na piechotę. W takich kategoriach jesteś zdyskwalifikowany. Przez część kobiet, nie sądzę, by informacja o tym, że nie masz prawka, wychodziła na tyle szybko w nowej znajomości, by mieć nawet najmniejszy wpływ, na stosunek kobiety, do Ciebie. No, chyba że na starcie się słowy, jak jesteś z miasta, które ma dobrą komunikację miejską i nie trzeba daleko iść z przystanku do domu, ujdzie. W przeciwnym wypadku będziesz miał ogromnego minusa. 3 Odpowiedź przez Excop 2015-10-30 09:02:16 Excop Przyjaciel Netkobiet Nieaktywny Zawód: emeryt MSW Zarejestrowany: 2014-07-10 Posty: 10,619 Wiek: 55 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Według mnie,Tomku, w owym stereotypie, o którym piszesz, jest sporo prawdy. Umiejętność prowadzenia pojazdów poparta uprawnieniami do kierowania i posiadaniem auta, nadaje mężczyźnie pewien nobilitujący symbol niezależności. A co ważniejsze, także moc decyzyjną, kiedy i którędy uda się ze swoją kobietą tam, gdzie chciałaby się ona znaleźć. A to, na kobiety chyba działa. Nie mam żadnych uzasadnień dla mojej teorii, bo to tylko moje spostrzeżenia. facet po przejściach 4 Odpowiedź przez Asiek92 2015-10-30 09:11:24 Asiek92 O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-10-28 Posty: 68 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Mój tata (facet grubo po 50-tce) do dzisiaj nie ma prawa jazdy. Zawsze poruszał się komunikacją miejską, na rowerze albo pieszo. Dzięki temu miał dobrą kondycję, co też w pewnym stopniu imponowało mojej mamie. Mama za to ma prawo jazdy odkąd skończyła 20 lat. Zawsze gdy jechaliśmy gdzieś na wakacje moja mama była kierowcą. Gdzieś tatę trzeba było podwieźć, ona ich małżeństwie nigdy nie było z tym mąż zanim się poznaliśmy również nie miał prawa jazdy. Jakoś mi to nie szczególnie przeszkadzało, jeździł autobusami i raczej było mu to nie potrzebne. Poza tym gdy gdzieś dalej trzeba było zajechać, czy kogoś podwieźć zawsze byłam ja. Jedynie co mnie czasem denerwowało to jego mądrowanie, gdy był pasażerem. Zdarzało się mu krytykować moją jazdę i kląć na innych kierowców. Potem jednak jak zaczął pracować w handlu prawo jazdy zaczęło mu być potrzebne. Zebrałam pieniądze i zafundowałam mu prawo jazdy. Teraz wygląda to tak, że mój mąż głównie jeździ autem, jego koledzy uważają, że tak ma to wyglądać. Facet ma kierować, a kobieta być pasażerem. Niestety on też sobie to wpoił, przez co jak wcześniej lubiłam jeździć autem, teraz traktuje to jako że dla moich koleżanek rzeczą dziwną było, jak facet nie miał prawa jazdy. Jednak myślę, że to nie powinno przeszkadzać przy budowaniu związku. 5 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-30 09:14:21 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-30 09:15:00) Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? No cóż to tak jakby spytać się czy brak szpilek (butów na wysokim obcasie) i/lub nie noszenie ich przez kobiety wpływa na ich atrakcyjność .Część Panów potwierdzi, część niestety pewne aspekty narzucone Nam przez "społeczne standardy" lub własne "widzi mi się". O ile samochód jest praktyczny to szpilki już nie, więc tak źle z tym samochodem nie macie . To właśnie obrazuje na czym poszczególna płeć koncentruje definicje atrakcyjności. Ogólnie z tym skreśleniem to bym nie demonizowała . Coraz większa część kobiet ma własne samochody i nie potrzebuje w tym aspekcie pomocy. A są takie co prawa jazdy nie mają i nie koncentrują poszukiwań mężczyzny na samochodzie. Ale znajdą się takie dla których to duży plus np. ze względu na napisał/a:Ps: Jak gdzieś był już podobny temat to nie widziałem, co złego to nie ja No oczywiście, że nie . 6 Odpowiedź przez theonlyone 2015-10-30 09:19:23 theonlyone Net-Facet Nieaktywny Zawód: CNC Zarejestrowany: 2014-10-05 Posty: 1,492 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Tom94 Facet bez prawka,samochodu,mieszkania=facet niezaradny życiowo Po prostu im facet bardziej ogarnięty życiowo,tym bardziej atrakcyjny,moim zdaniem prawko i samochód to podstawa,nie ważne gdzie się mieszka,jest to swego rodzaju masz wątpliwości,jak te mechanizmy działają ? Stronger and stronger ... 7 Odpowiedź przez adiafora 2015-10-30 10:41:45 Ostatnio edytowany przez adiafora (2015-10-30 10:45:56) adiafora Gość Netkobiet Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? no co prawda nie jestem facetem, ale tez nie mam prawka i nie chce miec bo nie lubie jezdzic, wiec witaj w klubie :-)Chociaz jezdzic umiem i podobno niezle to jednak sie z tym nie zgadzam i uwazam, ze jestem dupa a nie kierowca, dlatego lepiej jak nie jezdze, duzo osob moze dzieki temu wciaz zyje, ze mna na czele ;-)co do atrakcyjnosci mezczyzn za kolkiem.... na mnie to dziala! Uwielbiam, zwlaszcza jak jest w garniturze jeszcze :-)Mysle sobie, ze ten mezczyzna w garniaku za kolkiem to taki wspolczesny synonim dawnego rycerza w zbroi na koniu :-)Podobaja mi sie jeszcze faceci na motorach. Ale skuterowcy juz odpadaja. To tak, jakby jezdzic na osiolku zamiast na koniu :-D 8 Odpowiedź przez anulix 2015-10-30 10:45:27 anulix Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-10-12 Posty: 34 Wiek: 22 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Prawko to nie tylko niezalenosc i oznaka zaradności. Dla mnie to jak facet prowadzi samochód przekłada sie na inne czynności, seks ;D jezeli jezdzi niespokojnie, szarpie itp to z tej mąki chleba nie bedzie ;D natomiast gdy za kierownicą czuje sie swobodnie, dynamicznie ... ( moj maz jest kierowca zawodowym ) 9 Odpowiedź przez On-WuWuA-83 2015-10-30 12:06:33 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2015-10-30 12:08:57) On-WuWuA-83 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-19 Posty: 2,032 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Tom94 napisał/a:Jednak to mnie zupełnie nie kręci, irytuje mnie to jak inni kierowcy utrudniali mi jazdę do tego cena samochodu też do najtańszych nie należy, nie wspominając o paliwie które ciągle też piszę o tym, bo aż mnie to zaciekawiło, czy faktycznie facet bez prawa jazdy to facet niższej kategorii? Czy ujmą dla faceta jest to że woli poruszać się środkami komunikacji miejskiej?Cena samochodu jest uzależniona od zasobności twojego portfela. Masz do wydania 100tys i kupujesz sobie samochód , masz do wydania 10k i też sobie możesz kupić za to samochód. Jeden i drugi będzie tak samo jeździł .Rzeczywiście chyba nie interesujesz się zbytnio tematem ponieważ obecnie benzyna znowu staniała w porównaniu do okresu wakacyjnego. Już nie mówię o tym co było hmmmm z 2lata temu. Prawie 6zł za litr PB i z 2,8zł za lpg - teraz 4,5zł i 2złtheonlyone napisał/a:Tom94 Facet bez prawka,samochodu,mieszkania=facet niezaradny życiowo Po prostu im facet bardziej ogarnięty życiowo,tym bardziej atrakcyjny,moim zdaniem prawko i samochód to podstawa,nie ważne gdzie się mieszka,jest to swego rodzaju masz wątpliwości,jak te mechanizmy działają ? Posiadanie samego prawa jazdy jest na pewno baardzo pożądane ale czy samochodu też? Jeżeli ktoś ma bardzo blisko do pracy i ma komunikację pod nosem to mu w sumie niepotrzebny samochód i nie widze tutaj nic dziwnego. Na urlop jeździ sie zazwyczaj raz do roku i ten jeden raz też można przejechać się pociągiem. Sam mam prawko (od 10l) i samochód ale ostatnio mało jeżdżę i trzeba powiedzieć że on obecnie generuje tylko koszty. Spory silnik ale na szczęscie jest masę ubezpieczalni które oferują tanie ubezpieczenia ale i tak włącznie z przeglądem na rok to jest około 800zł. Jednak wolałem trzymać bo jak to się mówi - "Lepiej "ujowo" jechać aniżeli dobrze iść" to tak w odniesieniu do korków w mieście adiaphora napisał/a:Podobaja mi sie jeszcze faceci na motorach. Ale skuterowcy juz odpadaja. To tak, jakby jezdzic na osiolku zamiast na koniu :-DCzy wiesz że skuter potrafi pojechać 150km/h i mieć przyspieszenie 0-100 w granicach 6-7s? PS. dlaczego to forum nie ma opcji multi cytowania? Pseudo: WuWuś 63463780 10 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-30 12:20:13 Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? On-WuWuA-83 napisał/a:theonlyone napisał/a:Tom94 Facet bez prawka,samochodu,mieszkania=facet niezaradny życiowo Po prostu im facet bardziej ogarnięty życiowo,tym bardziej atrakcyjny,moim zdaniem prawko i samochód to podstawa,nie ważne gdzie się mieszka,jest to swego rodzaju masz wątpliwości,jak te mechanizmy działają ? Posiadanie samego prawa jazdy jest na pewno baardzo pożądane ale czy samochodu też? Jeżeli ktoś ma bardzo blisko do pracy i ma komunikację pod nosem to mu w sumie niepotrzebny samochód i nie widze tutaj nic dziwnego. Na urlop jeździ sie zazwyczaj raz do roku i ten jeden raz też można przejechać się pociągiem. Sam mam prawko (od 10l) i samochód ale ostatnio mało jeżdżę i trzeba powiedzieć że on obecnie generuje tylko koszty. Jednak wolałem trzymać bo jak to się mówi - "Lepiej "ujowo" jechać aniżeli dobrze iść" to tak w odniesieniu do korków w mieście Zgadzam się w zupełności. Bardziej opłaca się iść piechotą, niż jechać samochodem. Ale właśnie niektórzy mają właśnie te wspomniane wcześniej "widzi mi się" i przetłumaczyć nie można, a generują sztuczne koszty .Kurcze jechać 500 m do sklepu (a niektórzy tak potrafią!). Wówczas o posiadaczu samochodu nie pomyślałabym zaradny życiowo, czy przedsiębiorczy... Ta tylko za to "ujowo" trzeba płacić, więc już wolę ZA DARMO się przejść . Aż taka leniwa i mało wysportowana nie jestem. 11 Odpowiedź przez ivy71 2015-10-30 12:29:29 ivy71 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-06-19 Posty: 630 Wiek: 44 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? A ja uważam że w dzisiejszych czasach posiadanie prawa jazdy to jak umiejętność tabliczki mnożenia - trzeba mieć! A to czy się na codzień jeździ samochodem to już insza inszość. Ja jeżdżę i samochodem i motorem i tego samego oczekiwałabym od faceta za kółkiem... Hmmm... Ja jako kierowca doświadczony raczej powiem że nie ważne jest dla mnie że facet prowadzi i co prowadzi ale jak prowadzi. Dotyczy to i samochodów i motorów. Najbardziej zdezorientowny jeste? wtedy gdy próbujesz przekona? swoje serce i dusz? do czego?, o czym twój rozum wie ?e jest k?amstwem. 12 Odpowiedź przez matwiej 2015-10-30 12:32:34 matwiej Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-19 Posty: 108 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Meskosc to odwaga w stawianiu na swoim. Meskosc to pojscie pod prad w sytuacji, gdy presja spoleczna nakazuje isc w przeciwnym kierunku. Bardziej meski jest facet, ktory kategorycznie nie chce miec prawa jazdy, niz ten ktory je robi, bo boi sie opinii innych. Najgorsza rzecza w zyciu jest robic cos wbrew sobie. Niestety wiele dziewczyn postrzega posiadanie prawka przez chlopaka w kategoriach "prestizu". Bo skoro chlopak kolezanki zabiera ja gdzies samochodem, to ona tez tak chce. Ale tym sie wlasnie rozni meski indywidualizm od kobiecej pogoni za stadem. Tom, powiem Ci tak: jezeli wolisz komunikacje publiczna niz samochod to wszystko jest w normie. Ja tez wole. Gorsza jest sytuacja, gdy ktos nie ma prawka, ale zawsze prosi o podwozke znajomych czy rodzine - to juz zachowanie "nieekskluzywne". W kazdym razie wazniejsze jest trzymanie sie wlasnych zasad, niz trwoga o to "co ludzie powiedza". 13 Odpowiedź przez On-WuWuA-83 2015-10-30 12:55:24 On-WuWuA-83 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-19 Posty: 2,032 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Nektarynka53 napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:theonlyone napisał/a:Tom94 Facet bez prawka,samochodu,mieszkania=facet niezaradny życiowo Po prostu im facet bardziej ogarnięty życiowo,tym bardziej atrakcyjny,moim zdaniem prawko i samochód to podstawa,nie ważne gdzie się mieszka,jest to swego rodzaju masz wątpliwości,jak te mechanizmy działają ? Posiadanie samego prawa jazdy jest na pewno baardzo pożądane ale czy samochodu też? Jeżeli ktoś ma bardzo blisko do pracy i ma komunikację pod nosem to mu w sumie niepotrzebny samochód i nie widze tutaj nic dziwnego. Na urlop jeździ sie zazwyczaj raz do roku i ten jeden raz też można przejechać się pociągiem. Sam mam prawko (od 10l) i samochód ale ostatnio mało jeżdżę i trzeba powiedzieć że on obecnie generuje tylko koszty. Jednak wolałem trzymać bo jak to się mówi - "Lepiej "ujowo" jechać aniżeli dobrze iść" to tak w odniesieniu do korków w mieście Zgadzam się w zupełności. Bardziej opłaca się iść piechotą, niż jechać samochodem. Ale właśnie niektórzy mają właśnie te wspomniane wcześniej "widzi mi się" i przetłumaczyć nie można, a generują sztuczne koszty .Kurcze jechać 500 m do sklepu (a niektórzy tak potrafią!). Wówczas o posiadaczu samochodu nie pomyślałabym zaradny życiowo, czy przedsiębiorczy... Ta tylko za to "ujowo" trzeba płacić, więc już wolę ZA DARMO się przejść . Aż taka leniwa i mało wysportowana nie ale pojazd po ambicji hahaha To nie chodzi o leniwość czy wysportowanie ale poprostu o szybkość dotarcia do dość długi czas miałem pracę oddaloną od domu o około 1,5km. W tym mam autobus z miejsca zamieszkania którym można było dojechać prawie że pod firmę - 400m do przejścia. Ale i tak wolałem codziennie przebyć ten dystans samochodem ponieważ jadąc nim tą drogę robiłem powiedzmy w 8min a komunikacją + dojście zajęło by z 25m. A z tym sklepem oddalonym powiedzmy o 600m to też dobrze w sumie trafiłaś. Po co wieczorkiem lecieć do żabki z buta jak można wsiąść w auto i temat zakupu piwka załatwić w kilka minut aniżeli maszerować w jedną i druga stronę 30min Pseudo: WuWuś 63463780 14 Odpowiedź przez Ogniu krocz ze mną 2015-10-30 13:02:03 Ogniu krocz ze mną O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-24 Posty: 67 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Prawo jazdy ułatwia życie. Nie trzeba się oglądać że ktoś podwiezie , podrzuci. Jest się po prostu niezależnym. A jeśli facetowi tak wygodniej i nie chce tego zmienić, jednak pójście na prawko jest wysiłkiem, to tak, uważam, że jest dupą wołową i do tego leniwą. 15 Odpowiedź przez Nektarynka53 2015-10-30 13:17:36 Nektarynka53 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-24 Posty: 2,165 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? On-WuWuA-83 napisał/a:Uhhh, ale pojazd po ambicji hahaha Naprawdę tak to odebrałeś!? Mam nadzieję, że nie narobiłam na tej płaszczyźnie kompleksów .On-WuWuA-83 napisał/a:To nie chodzi o leniwość czy wysportowanie ale poprostu o szybkość dotarcia do po tym zdaniu:On-WuWuA-83 napisał/a:Jednak wolałem trzymać bo jak to się mówi - "Lepiej "ujowo" jechać aniżeli dobrze iść" to tak w odniesieniu do korków w mieście "Ujowo" zrozumiałabym jako wolno. No cóż o co Ci chodziło ?On-WuWuA-83 napisał/a:Przez dość długi czas miałem pracę oddaloną od domu o około 1,5km. W tym mam autobus z miejsca zamieszkania którym można było dojechać prawie że pod firmę - 400m do przejścia. Ale i tak wolałem codziennie przebyć ten dystans samochodem ponieważ jadąc nim tą drogę robiłem powiedzmy w 8min a komunikacją + dojście zajęło by z 25m. A z tym sklepem oddalonym powiedzmy o 600m to też dobrze w sumie trafiłaś. Po co wieczorkiem lecieć do żabki z buta jak można wsiąść w auto i temat zakupu piwka załatwić w kilka minut aniżeli maszerować w jedną i druga stronę 30min Wiesz moim zdaniem są oczywiście dobre powody, aby jechać samochodem, ale ludzie coraz bardziej się rozleniwiają. Z byle pierdoły rozruch silnika, później "bulą" za paliwo i jęczą do kamer . Taka niestety jest rzeczywistość. Sąsiad co biega codziennie kilkanaście kilometrów musi do sklepu (właśnie te 500 m) podjechać . Albo jak ktoś mający sporo czasu (!) wieczorem jedzie na siłownię samochodem, a tam "pakuje". Takie nonsensy XXI wieku. Tak jak komentujemy ludzi żyjących dekady (a nawet setki) lat temu i śmiejemy się z ich "dziwactw" . 16 Odpowiedź przez rosalinda08 2015-10-30 13:23:24 rosalinda08 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-11 Posty: 893 17 Odpowiedź przez kareninka 2015-10-30 13:29:07 Ostatnio edytowany przez kareninka (2015-10-30 13:53:13) kareninka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-02-25 Posty: 837 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Faktycznie ujmuje to trochę męskości (zwłaszcza, że ja mam prawko), ale nie jest powodem do zerwania. Dla mnie to trochę jak z wykształceniem- niby charakter i inteligencja się liczą, ale jednak jak chłopak skończył zawodówkę, to trochę inaczej się na niego patrzy. 18 Odpowiedź przez MleczneCiastko 2015-10-30 13:48:32 MleczneCiastko Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-28 Posty: 35 Wiek: 22 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Jak dla mnie kwestia prawka, to juz osobista mam chłopaka, który nie ma prawka i co ? nie zmienia "męskości" mężczyzny. Wiadomo,że prawko w życiu sie przydaje, dobra sprawa, zawsz jest lżej człowiekowi ale napewno nie wpływa to na takie rzeczy oczywiście jak dla mnie "ojcze" tez nie ma prawka i jakoś żyje, ma na motor i to mu akurat nie patrze na takie rzeczy, facet ma być facet, ma mieć charakter, ma się troszczyć o swoją kobiete, by uchylić jej nieba, dbać o nią, kochać ją ponad normy, sprawiać by kazdego dnia była szczęśliwa, uśmiechnięta.. a to czy ma prawko czy nie dla mnie jest mało istotne. 'You have to trust in yourselfYou must believe in yourselfYou have to follow your heart. 19 Odpowiedź przez On-WuWuA-83 2015-10-30 14:36:19 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2015-10-30 14:37:35) On-WuWuA-83 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-19 Posty: 2,032 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Nektarynka53 napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:Uhhh, ale pojazd po ambicji hahaha Naprawdę tak to odebrałeś!? Mam nadzieję, że nie narobiłam na tej płaszczyźnie kompleksów .ROTFL! Musiała byś użyć chyba młota pneumatycznego żeby dokopać się do <3 i narobić tych że kompleksów A tak to tylko trochę połaskotało ;D Nektarynka53 napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:To nie chodzi o leniwość czy wysportowanie ale poprostu o szybkość dotarcia do po tym zdaniu:On-WuWuA-83 napisał/a:Jednak wolałem trzymać bo jak to się mówi - "Lepiej "ujowo" jechać aniżeli dobrze iść" to tak w odniesieniu do korków w mieście "Ujowo" zrozumiałabym jako wolno. No cóż o co Ci chodziło ?Można by tak to zrozumieć Nektarynka53 napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:Przez dość długi czas miałem pracę oddaloną od domu o około 1,5km. W tym mam autobus z miejsca zamieszkania którym można było dojechać prawie że pod firmę - 400m do przejścia. Ale i tak wolałem codziennie przebyć ten dystans samochodem ponieważ jadąc nim tą drogę robiłem powiedzmy w 8min a komunikacją + dojście zajęło by z 25m. A z tym sklepem oddalonym powiedzmy o 600m to też dobrze w sumie trafiłaś. Po co wieczorkiem lecieć do żabki z buta jak można wsiąść w auto i temat zakupu piwka załatwić w kilka minut aniżeli maszerować w jedną i druga stronę 30min Wiesz moim zdaniem są oczywiście dobre powody, aby jechać samochodem, ale ludzie coraz bardziej się rozleniwiają. Z byle pierdoły rozruch silnika, później "bulą" za paliwo i jęczą do kamer . Taka niestety jest rzeczywistość. Sąsiad co biega codziennie kilkanaście kilometrów musi do sklepu (właśnie te 500 m) podjechać . Albo jak ktoś mający sporo czasu (!) wieczorem jedzie na siłownię samochodem, a tam "pakuje". Takie nonsensy XXI wieku. Tak jak komentujemy ludzi żyjących dekady (a nawet setki) lat temu i śmiejemy się z ich "dziwactw" .Ja nie wiem czy takie rzeczy można nazwać dziwactwami . Jeżeli energie chcemy wykorzystać na jakiś cel i możemy za pomocą czegoś dać z siebie 120% a nie 100 to chyba ma to sens i warto tak zrobić? A co do autora wątku to lepiej zrób te prawo jazdy i się w końcu odczepią ^^, może to niezbyt dobry powód ale jednak. Chociaż też można by powiedzieć, że dzięki temu tak jakbyś wskoczył na wyższy lvl, czymś nowym mógłbyś się pochwalić, zaskoczyć xD. To tak jak u mnie, pytają się co jakiś czas czy w końcu znalazłem jakąś żonę , chociaż to jest zdecydowanie trudniejsza kwestia ale by się w końcu odczepili i nie było by już gadek o "bykowym" ;D Pseudo: WuWuś 63463780 20 Odpowiedź przez adiafora 2015-10-30 15:22:40 adiafora Gość Netkobiet Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Podobaja mi sie jeszcze faceci na motorach. Ale skuterowcy juz odpadaja. To tak, jakby jezdzic na osiolku zamiast na koniu :-DCzy wiesz że skuter potrafi pojechać 150km/h i mieć przyspieszenie 0-100 w granicach 6-7s? PS. dlaczego to forum nie ma opcji multi cytowania? ale mnie chodzilo o wyglad :-) skuter to jakis taki bardziej niepozorny jest i optycznie niekompatybilny z facetem :-DNa skuterze swietnie wyglada moja corka, ale maz to... jakos tak malo to na podobnej zasadzie jak wy postrzegacie kobiety w szpilkach. O wiele przyjemniej jest oko zawiesic na zgrabnej nozce obutej w szpilke niz na ten przyklad w... kapcia :-) 21 Odpowiedź przez Mishia 2015-10-30 15:50:10 Mishia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-30 Posty: 878 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? 22 Odpowiedź przez EasyRider88 2015-10-30 16:23:43 EasyRider88 Zbanowany Nieaktywny Zawód: Mechanik pojazdów. Zarejestrowany: 2014-05-29 Posty: 741 Wiek: 21 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? adiaphora napisał/a:Podobaja mi sie jeszcze faceci na motorach. Ale skuterowcy juz odpadaja. To tak, jakby jezdzic na osiolku zamiast na koniu :-DCzy wiesz że skuter potrafi pojechać 150km/h i mieć przyspieszenie 0-100 w granicach 6-7s? PS. dlaczego to forum nie ma opcji multi cytowania? ale mnie chodzilo o wyglad :-) skuter to jakis taki bardziej niepozorny jest i optycznie niekompatybilny z facetem :-DNa skuterze swietnie wyglada moja corka, ale maz to... jakos tak malo to na podobnej zasadzie jak wy postrzegacie kobiety w szpilkach. O wiele przyjemniej jest oko zawiesic na zgrabnej nozce obutej w szpilke niz na ten przyklad w... kapcia :-)Co do że jestem motocyklistą tez ich nie lubię. Siedzi się na nich jak na kiblu, a ja jeżdżąc motocyklem, mam coś pomiędzy nogami chociaż, czyli bak. A to, że są skutery co potrafią jechać i więcej to wiem. Ale co z tego? Jak już coś to maksi skutery. Bo te chińskie pierdzi-kółka prędziej się rozwalą, zanim zobaczysz 100 na liczniku. Jednak wolałem trzymać bo jak to się mówi - "Lepiej "ujowo" jechać aniżeli dobrze iść" big_smile to tak w odniesieniu do korków w mieście tongueTo sobie stój w tym korku. Bo ja jeżdżąc motocyklem, korek nie dotyczy. Zawsze się wcisnę, i będę pierwszy pod do prawa jazdy i samochodu. Ja prawo jazdy mam od dwóch lat, bark samochodu, mam motocykl. Nigdy, nie uważałem, że ktoś kto nie ma prawka jest gorszy. Jedynie co, to tylko mogę gratulować osobie co zdała prawo jazdy na motocykl, bo w przeciwieństwie do zadań na samochód, na motocyklu zdanie prawa jazdy jest dużo sprawa, zakup samochód jest łatwo. Gorsze jest jego utrzymanie. Nie chodzi o benzynę, czy (podtlenek ) o części eksploatacyjne, ubezpieczenie, przegląd, itp itd. A dziś samochodu, to robi się dla serwisów, dawniej jak robiono pojazdy, to była zasad: Zróbmy tak aby klient cieszył się nim wiele lat. A dziś? Dziś jest na odwrót. "Złoto dotykane zbyt wiele razy przestaje błyszczeć" 23 Odpowiedź przez cslady 2015-10-30 17:07:02 cslady 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-02 Posty: 8,041 Wiek: 29 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Nie wiem czy mniej męski, ale dawałby mi dużo mniejsze poczucie bezpieczeństwa. Gdyby coś mniej poważnego (nie kwalifikującego się na karetkę) stało się mnie, dziecku lub psu, to musiałabym czekać długie minuty na taksówkę, bo facet jest niezaradny. Jak dla mnie prawo jazdy to teraz coś bardzo oczywistego i potrzebnego. Wystarczy, że będziemy mieć dzieci i już ktoś musi je wozić w różne miejsca, a łatwiej jest, gdy ma się z kim dzielić obowiązki. Skoro ja dałam radę się nauczyć, to wstyd, by facet nie dał rady. Ale jeśli kompletnie nie nadaje się na kierowcę, to faktycznie niech lepiej nie do posiadania samochodu - on nie jest konieczny, jeśli ma się wszędzie blisko i nigdzie nie potrzebuje jeździć. Chociaż ja się już rozpuściłam i lubię jeździć samochodem. Zwłaszcza z mężczyzną, który robi to płynnie i umiejętnie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wydawało mi się to seksowne. Nerwusom, którzy wszędzie próbują się wcisnąć i jechać jak najszybciej, mówię stanowcze NIE. To dla mnie odpychające. "I guess all I can do is embrace the pandemonium; find happiness in the unique insanity of being here, now." 24 Odpowiedź przez On-WuWuA-83 2015-10-30 17:18:30 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2015-10-30 17:23:20) On-WuWuA-83 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-19 Posty: 2,032 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? EasyRider88 napisał/a:To sobie stój w tym korku. Bo ja jeżdżąc motocyklem, korek nie dotyczy. Zawsze się wcisnę, i będę pierwszy pod motor fajny ale niech wymusi ktoś pierwszenstwo i znajdziesz się wtedy w sytuacji no hmmm, niezbyt ciekawej - tak jak takiemu znanemu chłopakowi z mojej okolicy. Fakt podobno szybko pruł ale ktoś mu z podporządkowanej dostawczakiem wyjechał no i ledwo go odratowali, jednak podobno i tak nie jest taki jak przed. Wolę zdecydowanie samochody, bezpieczniejsze a opór powietrza ^^ też można poczuć mając kabrioleta EasyRider88 napisał/a:Chodzi o części eksploatacyjne, ubezpieczenie, przegląd, itp itd. A dziś samochodu, to robi się dla serwisów, dawniej jak robiono pojazdy, to była zasad: Zróbmy tak aby klient cieszył się nim wiele lat. A dziś? Dziś jest na na rynku jest sporo - zamienników a także używek. Ubezpieczenia szukasz sobie na necie i bierzesz u najtańszego ubezpieczyciela. Ja mam 3l i płacę 750zł przy 40% zniżek także to nie jest drogo za taką pojemność. Przeglądu nie da się przeskoczyć sie z tym że samochody robi się dla serwisów. W tamtym roku jak chciałem wymienić sam w swoim rozrusznik to musiałem kupić komplet kluczy a potrzebny był tylko jeden z tego rodzaju o odpowiedniej wielkości ale niestety był to niestandardowy klucz bo - płaski oczkowy torx i nigdzie nie sprzedawali pojedynczo xDMishia napisał/a:. Choć spotkałam się jednak z opiniami większości znanych mi kobiet że jednak facet bez samochodu to ciamajda .Niektórzy mogli by powiedzieć o takich per -blachary Pseudo: WuWuś 63463780 25 Odpowiedź przez chomik9911 2015-10-30 17:19:47 chomik9911 Redaktor Działu Miłość, Rodzina, Małżeństwo Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-08-10 Posty: 2,809 Wiek: 31 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? My z partnerem mieszkamy w centrum miasta więc na co dzień nie potrzebujemy używać auta, aczkolwiek je mamy. Obydwoje również mamy prawo jazdy. Sama nie lubię prowadzić, wolę chodzić pieszo czy korzystać z komunikacji miejskiej. Ale nie oszukujmy się - jak jedziemy odwiedzić rodziców i mamy walizki, to oczywiście wybiorę auto , bo jest wygodniej i szybciej. Poza tym uważam, że w XXI w. każdy powinien mieć prawko. Świadczy to dla mnie o zaradności i chęci niezależności. Tak więc, facet dla mnie powinien mieć prawo jazdy - jakby coś się działo jest w stanie wsiąść w auto i coś zrobić, szukając pracy również coraz częściej wymagane są uprawnienia do prowadzenia auta. No jest wiele takich sytuacji. Poza tym ja lubię patrzeć jak mój mężczyzna prowadzi - jest wtedy seksowny Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język - po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili. 26 Odpowiedź przez Krejzolka82 2015-10-30 18:04:59 Krejzolka82 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-03-06 Posty: 8,701 Wiek: 38 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Tom94 a tak z ciekawości zrobisz Prawo Jazdy, jak tutaj będą w większości posty, że jednak facet powinien mieć prawko? "Optymiści po prostu nie dopuszczają do siebie czarnych je kolorują, czym? Mają magiczną kredkę, jaką jest:UŚMIECH!""Najpiękniejsze są dni, kiedy potrafimy być tak po prostu szczęśliwi i sami nie wiemy z jakiego powodu..." 27 Odpowiedź przez Tom94 2015-10-30 22:27:06 Ostatnio edytowany przez Tom94 (2015-10-30 22:28:46) Tom94 Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-26 Posty: 3,566 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Jak to fajnie że tyle odpowiedzi dostałem Hmm od czego by tu zacząć? Cóż na upartego to mógłbym zrobić te prawo jazdy i egzaminy zdać za pierwszym razem, nie chcę tutaj się wywyższać ale spokojnie bym zdał i to nie jest kwestia tego że nie moim przypadku po zdaniu egzaminu, prawo jazdy leżałoby w szafie i się kurzyło, kompletnie nie byłoby mi do niczego przydatne, nawet do pracy ponieważ nie wyobrażam siebie jako kierowcę np. autobusu. Nie wiem czemu tak jest ale na samą myśl że mam wsiąść i zaraz prowadzić samochód robi mi się niedobrze, może to faktycznie kwestia przyzwyczajenia do jazdy jako tego mocno mnie odpychają ceny samochodów, powiecie kup używany ale używanego za specjalnie bym nie chciał, wole już nowe auta na które mam gwarancje że się nie rozwala zaraz Ciekawią mnie też opinie mówiące że facet co nie ma prawa jazdy to facet niezaradny, ja się z tym zupełnie nie czy siak pomimo tego iż stąd ni zowąd tak wiele osób smęci mi nad głową abym zdawał to i tak tego nie zrobię, cóż jestem raczej upartym typem człowieka i jak coś postanowię to choćbym nie wiem co to nie ma takiej siły abym zmienił zdanie. Cóż, dzięki za coś to mogę jeszcze co nie co dopowiedzieć 28 Odpowiedź przez Metyl 2015-10-30 22:51:40 Metyl Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-28 Posty: 7,810 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Tom to w końcu skończyłeś kurs ale nie poszedłeś na egzaminy, tak? *** Ojciec jest dla ciebie uosobieniem Boga. A jeśli nie znasz swojego ojca, jeśli twój ojciec dał nogę albo nigdy nie ma go w domu, to jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu? *** You never know how strong you are until being strong is the only choice You have. *** 29 Odpowiedź przez Arktos 2015-10-31 00:06:22 Arktos Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-10-14 Posty: 22 Wiek: 27 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Od siebie. Ja nie zamierzam robić prawa jazdy. Ani teraz ani w ogóle. Po prostu ja się zwyczajnie źle czuję w aucie. Zaraz robi mi się gorąco, mam mdłości itd. Jako pasażer. Nie wyobrażam siebie w roli nie uważam siebie za jakiegoś nieudacznika. Lepiej żeby ci którzy tego 'nie czują' nie byli tylko kiedy zachodzi absolutna tym wiele lat temu jako dziecko byłem świadkiem wypadku drogowego(widzialem z okna bloku kolegi). 30 Odpowiedź przez Tom94 2015-10-31 01:36:50 Tom94 Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-26 Posty: 3,566 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Metyl napisał/a:Tom to w końcu skończyłeś kurs ale nie poszedłeś na egzaminy, tak?Wykupiłem tylko trzy lekcje u zaprzyjaźnionego instruktora a kursu jako całość w ogóle nie rozpocząłem. 31 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-10-31 03:35:50 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Prawo jazdy niewątpliwie dodaje męskości. Jest również bardzo pożyteczne i świadczy o niezależności. Kiedyś nie zwracałam na to zbytniej uwagi, ale teraz, gdy mieszkam w dużym mieście i muszę szybko przedostać sie na jego drugi koniec (obwodnicą), nie wyobrażam sobie bulić za taxe czy przesiadać sie kilka razy w komunikacji miejskiej. Bardzo mocno doceniłam mojego mężczyznę jako kierowcę, gdy dostałam ataku ostrego zapalenia nerek i jedyne co byłam w stanie zrobić, to wymiotować z bólu i modlić sie o najszybsze dotarcie do lekarza. Karetka przyjechać nie chciała, wiec mój chłop raz dwa przerzucił moje zwłoki na ten drugi koniec miasta do prywatnego lekarza. Wiem, ze ani w domu, ani na sor-ze nie wytrzymałabym bez leków ani minuty dluzej. Wtedy uświadomiłam sobie, jak prawko i wóz mogą byc cholernie ważne. Szczególnie, gdy zachoruje domownik, głównie dziecko czy zwierzak. Jestem bardzo praktyczna osoba i raczej nie stworzyłabym związku z kimś, kto prawka zrobić nie chce. Nie twierdzę, że faceci bez prawka są mniej męscy - ale nie są oni dla mnie, bo skoro sama jeżdżę autem i uważam to za ogromne udogodnienie, chce miec faceta wyznającego ten sam pogląd. Na pewno u jego boku czulabym sie pewniej w zwykłych życiowych sytuacjach. 32 Odpowiedź przez truskaweczka19 2015-10-31 03:52:04 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2015-10-31 04:01:25) truskaweczka19 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-02-21 Posty: 17,177 Wiek: 26 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Dla mnie nie jest mniej męski. Nie patrzę na to w tej kategorii. Mój facet zrobił prawo jazdy, ale i tak po paru latach związku, sam chciał, nic nie naciskałam, bo mnie to nie przeszkadzało. No i tak na razie nie ma samochodu, czasem od taty pojedzie kawałek, kiedyś kupi, ale duże koszta i teraz by nie mógł kupić. Ja to rozumiem całkowicie, a jesteśmy 7 lat. Ja prawka nie mam, dojazd mam dobry wszędzie, nie mieszkamy razem jeszcze, ale i on ma nawet dobry dojazd i ja, to ja sama choćby powodu robienia prawka nie widziałam, nie zawsze jest potrzebne i dla mnie to sprawa indywidualna i nie jest się gorszym - niezależnie czy facet czy kobieta. Jakbym miała oceniać, że facet męski, bo ma prawko, to facet by np oceniał, że kobieta kobieca tylko w szpilkach... No takie mocne jednak jechanie na stereotypach. No, ale wiadomo jak kobieta sama prowadzi samochód, to inaczej może na to patrzeć, że też chce faceta co jeździ. Ja nie jeżdżę, jak piszę wszędzie mam blisko i nie ciągnie mnie też, by samej prowadzić póki co, więc nic na siłę. Nie przeszkadza mi to tym bardziej u faceta. Co innego jak bym mieszkała na wsi i miała kiepski dojazd. Zależy od sytuacji. A mój facet jak nie miał prawka był dla mnie tak samo się z Tobą Tom, że nieprowadzenie auta to nie jest niezaradność. Można nie prowadzić, a być zaradnym na wielu innych polach. Mam w rodzinie facetów, co też nie mieli prawka wcale albo nie mieli go długo i tak byli zaradni, po prostu nie odczuwali potrzeby, a czasem mieli rodziny, a i tak sobie radzili. Z drugiej strony jak ja ze swoim facetem założę rodzinę, to może wtedy zrobię prawko, bo wtedy faktycznie z małym dzieckiem jest już więcej sytuacji pewnie, że trzeba gdzieś podjechać, ale póki nie jest potrzebne, to nie, dla samego robienia nie ma co robić, żeby właśnie prawko leżało, tzn można zrobić i może się i tak w końcu przyda, pewnie tak, ale równie dobrze właśnie można robić wtedy, gdy naprawdę jest konieczność. Auta są drogie, to fakt, póki nie trzeba mieć, to odpada utrzymanie, bo nie oszukujmy się, są też osoby, co mają auto, ale jeżdżą nim rzadko, więc więcej czasu stoi na parkingu. Wtedy to mało się opłaca raczej. A jeżdżenie autem wszędzie no też przesada jak dla mnie, do sklepu oddalonego o 1 km, to zdecydowanie wolę na piechotę, choćby dla zdrowia A faktycznie są osoby, które wszędzie jadą autem. Lepiej z umiarem, a auto mieć kiedy się chce i jest myślę, że w ogóle ludzie mniej patrzyli na to czy ktoś ma prawo jazdy czy nie ma, teraz bardziej patrzą, ale sama tego za bardzo nie rozumiem, bo ok, dla kogoś jest to ważne, ale nagle prawie dla wszystkich? No albo piszą, że prawo jazdy "trzeba mieć". No bez przesady... To tak jakby to był szpan, nieważne czy jeździsz czy nie, czy potrzebujesz czy nie, ale prawko i auto masz mieć No dla mnie to jest słabe. Niektórzy zapominają, że są różne sytuacji i utworzyli sobie stereotyp, że posiadanie prawka, auta to obowiązek. Do mnie to absolutnie nie przemawia i nie słuchaj ludzi, którzy mówią, że powinieneś zrobić, bo nie ma nic gorszego niż robienie pod presją, a nie dlatego, że samemu się chce czy potrzebuje. Nie jesteś przez to w żadnym stopniu gorszy. Takie jest moje zdanie. A jak ktoś ocenia, że "facet musi mieć auto", to jego sprawa, że ocenia tak powierzchownie, stereotypowo, co innego jak dziewczyna sama ma auto i chce, by facet też miał, ok sama też ma i chce, a co innego jak ktoś uważa, że każdy ma taki obowiązek...No i nie sądzę, bym była jedyną kobietą z takimi poglądami, więc i tak kobietę zainteresowanej Tobą powinieneś znaleźć. Zwłaszcza, że tym bardziej jak się ludzie poznają to jest najważniejszy charakter, a nie czy on ma samochód. Jak się spodobasz, a potem odrzuci za samochód, to trudno, ale jednak nie ma chyba aż tak wiele takich dziewczyn, ważniejsze jest to i to o stokroć to jaki jesteś i piszemy prywatnie, ale gdyby nie to, to napisałabym to samo, naprawdę tak uważam. "Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła"Wisława Szymborska 33 Odpowiedź przez bakalia 2015-10-31 11:25:58 bakalia Netbabeczka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2014-04-17 Posty: 463 Wiek: 24 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Dla mnie facet bez prawka nie jest "mniej męski". Co więcej, śmieszy mnie to szufladkowanie i te wszelkie nowe "kryteria", które ludzie co chwila wymyślają. Mam dwóch szwagrów i oboje prawko zrobili już po dobrych kilku latach związku, nawet chyba gdzieś koło 30-tki. Ani jedna, ani druga siostra nie miała z tym problemu (z resztą, same też od razu prawka nie miały). Panowie po prostu sami w pewnym momencie stwierdzili, że przydałoby się prawko i tyle. Czy byli przez to mniej męscy? Nie że byłabym niezłą hipokrtką, gdybymw tym miejscy krzyczała, że facet musi mieć prawo jazdy. Sama nie mam prawka. Zakładam, że kiedyś zrobię (pewnie po studiach), ale teraz nie widzę takiej potrzeby. Szkoda mi kasy, bo i tak nie miałabym samochodu, którym mogłabym się poruszać. Wolę poczekać i zrobić prawko, gdy będę wiedziała, że mi się przyda niż traktować go jako kolejny dokument i później na nowo się "uczyć" jednak pewna, że kiedyś zrobię prawo jazdy. Myślę, że jest to naprawdę przydatny dokument. Chociażby w CV lepiej wygląda, a niejednokrotnie jest wręcz warunkiem koniecznym. Zakładam, że kiedyś rodzina się powiększy, a przy dziecko prawo jazdy i samochód się na prawdę przydaje. No i, nie ukrywajmy prawko to jest po prostu udogodnienie. Mój chłopak jest kierowcą i nieraz na spontanie robimy sobie jakiś wypad jednodniowy za miasto (nie ukrywajmy, często w miejsca, w które nie dostanie się piechota czy mpkiem). Byliśmy niedawno w górach i mieszkaliśmy w takim miejscu, że ciężko było się dostać gdziekolwiek bez samochodu. Oczywiście, że można zamieszkać na samym środku Krupówek, dokąd i skąd jest dobry transport, ale czy o to chodzi w tym "wypoczynku"? Ja mimo wszystko preferuję większy spokój. To nie jest tak, że bym mojego faceta za "mniej męskiego" uważała, gdyby nie miał prawa jazdy. Jednak, w wielu sytuacjach uważam, że plusem jest fakt, iż je posiada. Jak pisałam - sama kiedyś zrobię prawko, ale póki co jakoś średnio się widzę jako kierowca. Mimo wszystko myślę, że nawet mając prawko chętnie pozostawię ten sam układ, czyli "oddam" kierownicę mojemu facetowi, a ja sobie zostanę na miejscu pasażera. Jestem w stanie zrozumieć, że z jakichś powodów jednak nie chcesz prowadzić samochodu. Ciężko mi się jednak czyta te wykręty, bo w nie nie wierzę. irytuje mnie to jak inni kierowcy utrudniali mi jazdę do tego cena samochodu też do najtańszych nie należy, nie wspominając o paliwie które ciągle drożeje. "Ci kierowcy to mnie najbardziej rozbawili. Wiesz, jak mnie irytują nieraz współpasażerowie? Nieraz takie elementy wsiądą, że szkoda gadać. No, albo typowy pan menel, od którego najnormalniej w świecie... śmierci. Baa, kierowca autobusu też mnie nieraz nieźle wkurzy, bo cały czas tylko trąbi na lewo i prawo i w dodatku jeszcze hamuje jak popieprzony, niejednokrotnie do tego stopnia, że aż się pasażerowie samochodu? Też bym się kłóciła, nie wiem, ile to dla Ciebie dużo. Teraz to można za kilka tysiaków spokojnie kupić, a wiadomo, że mało kto miał wypaśny pierwszy samochód (chyba, że rodzice kupili). Nie musisz przecież codziennie używać samochodu. Mój chłopak mało używa samochodu. Mieszka w centrum i gdzie się da, to chodzi na nogach (bo woli, bo mniej problemów z parkowaniem i staniem w korkach),a do pracy jeździ komunikacją miejską. Z dwóch głównych powodów - wychodzi mu sporo taniej niż podróż samochodem oraz omija korki. Co nie zmienia faktu, że nieraz samochód się wiem czemu tak jest ale na samą myśl że mam wsiąść i zaraz prowadzić samochód robi mi się niedobrzeMyślę, że tutaj jest pies pogrzebany. Może masz jakiś lęk związany z prowadzeniem pojazdu? 34 Odpowiedź przez Metyl 2015-10-31 12:05:50 Metyl Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-28 Posty: 7,810 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Ach te szufladki kochane. *** Ojciec jest dla ciebie uosobieniem Boga. A jeśli nie znasz swojego ojca, jeśli twój ojciec dał nogę albo nigdy nie ma go w domu, to jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu? *** You never know how strong you are until being strong is the only choice You have. *** 35 Odpowiedź przez theonlyone 2015-10-31 12:13:09 theonlyone Net-Facet Nieaktywny Zawód: CNC Zarejestrowany: 2014-10-05 Posty: 1,492 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Moim zdaniem prawo jazdy jest potrzebne,samochód,może faktycznie nie każdemu,ale można znaleźć się w sytuacji,że będziemy nagle potrzebowali samochodu,więc kupujemy,a po prawko już tylko sięgamy do półki U mnie na wsi praktycznie każdy facet ma prawko i samochód,bo niby jak miałby się dostać do/z pracy ?Niektórzy nie mają,ale nie będę tutaj pisał,co to za typ ludzi Stronger and stronger ... 36 Odpowiedź przez Goldenna 2015-10-31 12:53:37 Goldenna Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-03-23 Posty: 182 Wiek: 31 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Mi się tam podoba jak facet siedzi za kółkiem i prowadzi tak lekko i zwiewnie swoje autko taki mam fetysz, ale w sumie jego sprawa czy ma prawko czy nie, na pewno nie miałoby to wpływu na to czy mi się podoba czy nie. Mieszkam na wsi i odkąd mam to cholerne prawko (zdawałam nie powiem ile razy, bo się wstydzę) moje życie jest o wiele łatwiejsze (choć nie jestem super kierowcą i dalsze trasy mnie przerażają). Więc skoro nie ma, to ja go mogę wozić. Jedyne co mi się nie podobało, to fakt, że jeden mój kolega zagrał księżniczkę, nie zdał 4 razy i stwierdził, że nie robi, bo się egzaminatorzy na niego to słabe, bo ja nieraz z płaczem szłam na egzamin, ale szłam. "Czyż to nie miłość sprawia, że pada deszcz?Woda zmienia się w chmurę i z radością uderza o ziemię, by nawilżyć wszystkie nasiona..." 37 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-10-31 12:56:59 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Metyl napisał/a:Ach te szufladki konkretnie szufladki masz na myśli?Posiadanie prawka ułatwia życie, zwiększa poczucie niezależności i jest ogromnym udogodnieniem. 38 Odpowiedź przez Martainn 2015-10-31 13:06:15 Martainn Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-05 Posty: 9,913 Wiek: 30 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Prawko mam 12 lat, ale jeżdżę radzko. Raz, że nie lubię i motoryzacja całkiem mnie nie interesuje, a dwa że sprzedałem rok temu samochód bo tylko stał i koszty generował. Miasto jest małe, a ja dla zdrowotności wolę się przejść na piechotę lub pojechać rowerem. Do pracy mam 5 minut. Ale jednak po nowym roku kupię nowy, bo z dzidzią to już jednak inaczej. Mój tata całe życie samochodu ani prawka nie miał i nie było mu potrzebne. 39 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-10-31 13:15:05 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Martainn napisał/a:Ale jednak po nowym roku kupię nowy, bo z dzidzią to już jednak o to mi chodzi. Czy wyobrażasz sobie robić prawo jazdy dopiero teraz, po urodzeniu się dziecka? Moim zdaniem, jeśli jest okazja i trochę odłożonej kasy, warto zrobić to prawko dla świętego spokoju, bo w życiu zdarzają się tak różne sytuacje, że nigdy nie wiadomo, kiedy może się ono przydać. Nikt nie każe nikomu jeździć od razu po nabyciu uprawnień. Chodzi tylko o ten papierek i ew. możliwość jazdy, gdy stanie się to konieczne. 40 Odpowiedź przez Metyl 2015-10-31 15:45:08 Metyl Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-28 Posty: 7,810 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Wszystkie szufladki. *** Ojciec jest dla ciebie uosobieniem Boga. A jeśli nie znasz swojego ojca, jeśli twój ojciec dał nogę albo nigdy nie ma go w domu, to jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu? *** You never know how strong you are until being strong is the only choice You have. *** 41 Odpowiedź przez amix128 2015-10-31 16:25:18 amix128 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-10-31 Posty: 5 Wiek: 25 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, różne typy facetów są jedni lubią samochody, innych to nie interesuje. 42 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-10-31 19:58:48 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Metyl napisał/a:Wszystkie mi je i nazwij, bo nie zauważyłam żadnej ^.^ 43 Odpowiedź przez Metyl 2015-10-31 20:04:01 Metyl Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-28 Posty: 7,810 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Tja, na pewno. *** Ojciec jest dla ciebie uosobieniem Boga. A jeśli nie znasz swojego ojca, jeśli twój ojciec dał nogę albo nigdy nie ma go w domu, to jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu? *** You never know how strong you are until being strong is the only choice You have. *** 44 Odpowiedź przez Katharsis69 2015-11-01 00:24:54 Katharsis69 Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-06 Posty: 219 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Tak, czegos by mi brakowalo zapewne tego prawa jazdy 45 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-11-01 03:11:39 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Metyl napisał/a:Tja, na pewno. Dogadanie się z Tobą - dramat, 46 Odpowiedź przez Metyl 2015-11-01 10:40:38 Metyl Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-28 Posty: 7,810 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Dlaczego? Wydaje mi się że doskonale wiesz o czym mówię i tylko się droczysz. *** Ojciec jest dla ciebie uosobieniem Boga. A jeśli nie znasz swojego ojca, jeśli twój ojciec dał nogę albo nigdy nie ma go w domu, to jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu? *** You never know how strong you are until being strong is the only choice You have. *** 47 Odpowiedź przez Iris7 2015-11-01 11:10:42 Ostatnio edytowany przez Iris7 (2015-11-01 11:12:41) Iris7 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-08 Posty: 1,779 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Najpierw trzeba sobie wyjaśnić jedną podstawową rzecz: mniej męski będzie facet, który będzie miał na tym tle kompleksy, będzie się z tym źle czuł. Tom94 napisał/a:Od paru dni rozmawiam ze znajomymi i rodziną o prawie jazdy i o tym jak to wpływa na atrakcyjność nie ukrywałem i nie ukrywam nadal iż nie lubię za bardzo jeździć samochodem, zwyczajnie mnie to nie kręci...Jak to możliwie? Tom94 napisał/a:Mimo że co prawda lekcji w praktyce miałem ledwie trzy po dwie godziny każda to zaskakująco łatwo przyszło mi opanowanie to mnie zupełnie nie kręci, irytuje mnie to jak inni kierowcy utrudniali mi jazdę do tego cena samochodu też do najtańszych nie należy, nie wspominając o paliwie które ciągle samochodu to właściwie nie jest duży problem, używane można dorwać w niezłym stanie i w bardzo koszystnej cenie. Utrzymanie samochodu to faktycznie większy problem. Jednak im tańsze autko, tym jego utrzymanie tańsze. Sama mam zakusy by uzbierać, bo mnie natomiast kręci poczucie wolności, czyt. mogę wsiąść do mojego samochodu kiedy mi się podoba, wrzucić moje "klunkry" i pojechać na drugi koniec Polski/świata. Taką mam fantazję, o!Tom94 napisał/a:Teraz druga część mojego a zwłaszcza rodzina uważają że obowiązkiem każdego faceta jest mieć prawo jazdy i samochód, są wręcz zdumieni faktem że ja wcale nie interesuje się motoryzacją i znajomymi o tyle jest prościej że raz o konkretnie powiedziałem to co uważam i już więcej nie drążyli tematu, z rodziną jednak jest gorzej, cokolwiek powiem to oni i tak wiedzą lepiej i prawdę mówiąc już zaczynam tracić do nich jazdy się przydaje - to niewątpliwe. Przyda się nawet komuś, kto auta nie ma, bo w razie np. zasłabnięcia mamy, będziesz mógł ją szybko przetrasnportować do szpitala, na zakupy też łatwiej z samochodem (mam na myśli duże zakupy, nie dwie bułki i serek) lub zmienić pijanego kolegę, jeśli ty będziesz trzeźwy. Co do stwierdzeń, że to umniejsza męskości - równie dobrze można powiedzieć, że kobieta, która nie chodzi codziennie w szpilkach jest mniej kobieca. Moim zdaniem to umniejsza zaradności i niezależności - niezależnie od żebyś zrobił to dla siebie, ale jeśli nie czujesz takiej potrzeby, to odpuść. 48 Odpowiedź przez Airuf 2015-11-01 13:23:48 Airuf Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-10 Posty: 579 Wiek: 38 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Dołożę swoje "prywatne" nie mam prawka- raz w życiu usłyszałem na głos wypowiedziane zdanie przez jakaś koleżankę koleżanki której za bardzo nie znam że facet bez prawka to nie facet (niestety, dalej nie urosły mi piersi)- 2 dziewczynom z którymi się kiedyś spotykałem podczas dyskusji/kłótni "wymsknęło" się coś o moim braku prawka i samochodu - jako o jednej z moich wad...Co o tym myślę? W sumie nic, mam dziewczynę która nie traktuje tego jako wady czy skazy na męskości, rozumie czemu nie mam i nie naciska, chociaż sam wiem ze niedługo się za to zabiorę. Za to często się śmiejemy że nigdy nie będę mógł jej dogadać że poleciała na samochód czy motor ;] 49 Odpowiedź przez znachor 2015-11-01 22:21:05 znachor Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-01 Posty: 92 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?Istnieje coś takiego, co ja nazywam 'minimum oczekiwań'.Gdy poznaję kogoś, niejako z góry, choć nieświadomie zakładam, że jego wykształcenie oscyluje pomiędzy zawodowym a w jakieś sytuacji okaże się, że owa osoba ma doktorat, to będzie pozytywne zaskoczenie, gdyby zaś wyszło, że zakończyła edukację w połowie gimnazjum, byłoby zaskoczenie przykład: jeśli kobieta poznaje faceta przez internet nie wiedząc jak wygląda, potem umówi się z nim, a na spotkaniu okaże się, że klient jest niższy od niej o głowę, to zapewne będzie mocno gdzieś z tyłu głowy miała przeświadczenie, że facet 'powinien' być przynajmniej równego wzrostu, a najlepiej wyższy. W obecnych czasach prawo jazdy również zalicza się do 'oczekiwanych minimów'.O ile w wieku Autora wątku, jego brak można jeszcze przeboleć, o tyle za kilka lat będzie to już wyraźny defekt, w pewnych sytuacjach wręcz dorosłego mężczyzny z pretensjami do niezależności jakieś mieszkanie i jakiś samochód to niezbędne atrybuty, czy się to komuś podoba czy wątku w tym dziale sugeruje, że temat prawa jazdy rozpatrujemy w kontekście ile mogę sobie wyobrazić parę licealistów jadących na wakacje pociągiem, a do opery z buta; to zapakowanie trzydziestoletniej kobiety w sukni balowej do tramwaju już mi się nie w takich a nie innych realiach kulturowych i obrażanie się na nie raczej mało komu zaimponuje, natomiast może mocno zaszkodzić. 50 Odpowiedź przez truskaweczka19 2015-11-01 22:52:34 truskaweczka19 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-02-21 Posty: 17,177 Wiek: 26 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? No to tym bardziej autor nie powinien się zmuszać, jest młody i to jak dla mnie nie jest szczególna wada, są rzeczy ważniejsze i to o wiele, a jak dla innej kobiety jest to trudno. Nic na siłę nie ma co robić. Niektórzy cenią sobie mobilność, inni mniej, a i tak mają dobrze np ja, bo dojazd dobry i czasem może autem byłby szybszy, ale za auto więcej wydatków na paliwo i póki nie stać, to nie ma co i tak też jest ok. "Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła"Wisława Szymborska 51 Odpowiedź przez Lwica_ 2015-11-02 01:19:36 Lwica_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2013-05-02 Posty: 885 Wiek: 23 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Metyl napisał/a:Dlaczego? Wydaje mi się że doskonale wiesz o czym mówię i tylko się gdybym wiedziała, nie prosiłabym o podanie nazw szufladek. Nie należę do lasek, które wymyślają sobie droczenie na forach, więc kompletnie nie rozumiem Twojego błędnego sprawa - skoro o coś pytam, odpowiedz, zamiast dorabiać do tego bezsensowne ideologie. Bo minęły dwa dni, a ja dalej nie wiem, o jakie szufladki tu chodzi. 52 Odpowiedź przez am0k 2015-11-02 10:59:48 am0k Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-26 Posty: 168 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Też mnie ciekawi o jakie szufladki chodzi prawko zawsze się może przydać i według mnie trzeba je mieć nawet jak się nie ma auta. Nawet jak prywatnie się nie korzysta to praktycznie w każdej pracy może być potrzebne gdzieś jechać, coś załatwić i co wtedy? Prosisz o szofera? Kolejna kwestia to oszczędność czasu. Bo pieniądze które się na auto wydaje zawsze można zarobić ale czasu się nie odzyska. 53 Odpowiedź przez cslady 2015-11-02 11:22:47 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-11-02 11:23:14) cslady 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-02 Posty: 8,041 Wiek: 29 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Ja też uważam, że warto zrobić prawo jazdy, nawet jeśli nie ma się samochodu i nie planuje jeździć. Zawsze już jest ten papier i nie trzeba przechodzić całego kursu, np. gdy ma się już dzieci. A przecież można wziąć sobie kilka godzin nauki jazdy, kiedy zaczyna się jeździć po długiej przerwie od zdania. Mnie rodzice "zmusili" do zrobienia prawa jazdy i cieszę się z tego. Na kurs chodziłam jeszcze przed 18-stką, a prawo jazdy dostałam jakieś 3 miesiące po jej skończeniu. Swojemu dziecku też bym kazała robić, bo moim zdaniem to jest jakaś podstawa w obecnych czasach. A moje koleżanki, które planowały, że zrobią sobie na studiach, nigdy już tego prawka nie zrobiły. Ze mną byłoby tak samo, bo nigdy nie widziałam siebie jako kierowcy i to byłby błąd. No tutaj mężczyzna ogromnie by tracił, gdyby nie miał prawa jazdy. Nie chcę mieć dziecka, które to ja muszę wozić. "I guess all I can do is embrace the pandemonium; find happiness in the unique insanity of being here, now." 54 Odpowiedź przez adiafora 2015-11-02 11:34:13 adiafora Gość Netkobiet Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? znachor napisał/a:Istnieje coś takiego, co ja nazywam 'minimum oczekiwań'.Gdy poznaję kogoś, niejako z góry, choć nieświadomie zakładam, że jego wykształcenie oscyluje pomiędzy zawodowym a w jakieś sytuacji okaże się, że owa osoba ma doktorat, to będzie pozytywne zaskoczenie, gdyby zaś wyszło, że zakończyła edukację w połowie gimnazjum, byłoby zaskoczenie przykład: jeśli kobieta poznaje faceta przez internet nie wiedząc jak wygląda, potem umówi się z nim, a na spotkaniu okaże się, że klient jest niższy od niej o głowę, to zapewne będzie mocno gdzieś z tyłu głowy miała przeświadczenie, że facet 'powinien' być przynajmniej równego wzrostu, a najlepiej wyższy. W obecnych czasach prawo jazdy również zalicza się do 'oczekiwanych minimów'.O ile w wieku Autora wątku, jego brak można jeszcze przeboleć, o tyle za kilka lat będzie to już wyraźny defekt, w pewnych sytuacjach wręcz dorosłego mężczyzny z pretensjami do niezależności jakieś mieszkanie i jakiś samochód to niezbędne atrybuty, czy się to komuś podoba czy wątku w tym dziale sugeruje, że temat prawa jazdy rozpatrujemy w kontekście związkowym. O ile mogę sobie wyobrazić parę licealistów jadących na wakacje pociągiem, a do opery z buta; to zapakowanie trzydziestoletniej kobiety w sukni balowej do tramwaju już mi się nie w takich a nie innych realiach kulturowych i obrażanie się na nie raczej mało komu zaimponuje, natomiast może mocno niektorzy przychodza do opery tak ubrani, ze spokojnie mozna ich zapakowac na rower :-DAle masz racje, Znachor, popieram :-) 55 Odpowiedź przez kiedysbylam 2015-11-02 12:45:19 kiedysbylam Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-01 Posty: 972 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Ciekawie czyta sie rozne komentarze bo pokazuje to poraz kolejny jak ROZNE ludzie maja podejscie do tej samej sprawy. Mysle ze powodow jest wiele - zalezy to od wychowania chyba przede wszytskim i tego jak to bylo/ jest u nas w domu, w rodzinie. Uwazam ze to wyznacza nam jakas 'norme' i w tej jak czesc osob wyzej, posiadanie prawa jazdy uznaje za cos 'oczywistego'. Niezaleznie jak czesto bedzie sie uzywalo ( w moim zyciu i tak i tak samochod zawsze byl obecny na codzien), powinno sie prawo jazdy miec, tak samo jak ktos porownal to do znania tabliczki mnozenia czy posiadania podstawowej wiedzy np na temat Polski. Niezaleznie czy zuwam tego codziennie czy raz na kilka lat, jest to dla mnie oczywiste, ze powinno sie pewne rzeczy wiedziec. Poza tym, w moim przypadku po prostu auto lub dwa zawsze byly w gospodarstwie domowym (i nie mowie ze byly to limuzyny za miliony zlotych ale po prostu jakies tam auta 10lat w gore). Jezdzi tata, jezdzi mama (choc niechetnie i nie jest najlepszym kierowca no ale prawko od zawsze miala). Jezdzi kazda najblizsza ciocia (kobiety 50plus) czy kuzyn, kuzynka - tak zawsze bylo. Nie twierdze ze jesli w innych rodzinach nie ma aut to sa to ludzie gorsi w jakikolwiek sposob (bo absolutnie), natomiast to sprawilo ze poruszniae sie autem (jeszcze jako nastolatka, kiedy ktos mnie gdzies zawozil) bylo norma. Dlatego juz przed 18 zapisalam sie na kurs a tuz po urodzinach zdalam egzamin. To samo zrobil moj mlodszy brat 3 lata pozniej. od 8 lat mieszkam za granica i tu rowniez mam auto i nim jezdze. Nie wyobrazam sobie miec faceta bez prawka. Dlaczego? Po prostu - to by oznaczalo dla mnie albo ze mam przesiasc sie na komunikacje miejska teraz, kiedy cale swoje zycie jezdzilam autem w duzej mierze, albo ze to zawsze JA bede go/ nas wozic wszedzie ( jest to sprzeczne z jakimis moimi pogladami i tak, czulabym sie bardziej mesko od niego gdybym za kazdym razem, deszcz czy snieg ja mam prowadzic aut ociemna noca, a on sobie siedzi obok np).A tak, jest swoboda, jest niezaleznosc. Czesto prowadze ja ( z wyboru), zeby np facet mogl sie napic, ale milo jest jak np jest ciemno, mokro (ogolnie gorsze warunki na drodze) i wtedy facet przejmuje inicjatywe i mowi ze pojedziemy jego autem a ja nie musze sie niczym przejmowac - jest to wtedy jakies rownouprawnienie uwazam. Albo ze facet moze mnie po prostu czasem odebrac z miasta jak np wyjde z kolezanka. Nie mowiac juz po prostu o pojechaniu na weekend, na wakacje, zebysmy zawsze musieli jechac autobusem/ pociagiem. Tak, wsiadamy, zabieramy ile i co chcemy i jedziemy przed siebie )Nie wyobrazam sobie rowniez ze jeste mw Polsce ze swoim facetem i on jako jedyny z 'nas' nie ma prawa jazdy. Nie wiem, zepsuje sie auto mojemu ojcu i to ja musze jechac i go holowac np. No to wszytsko sa przykaldowe sytuacje, ale ktore sei zdarzaja raz na jakis czas. Tak samo jak to, ze mi zepsuje sie auto np na dordze - i co ? Moge liczyc na wszytskich (kolega, brat) ale nie na swojwego faceta? Nie, mi by to nei gralo. Ale tak jak pisalam na poczatku to zalezy od naszego wlasnego zycia, jak bedziemy postrzegac pewna sprawy. 56 Odpowiedź przez Martainn 2015-11-02 13:02:18 Martainn Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-05 Posty: 9,913 Wiek: 30 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski?A mój jak go już kupię to pewnie też większość czasu będzie stał na parkingu, poza wakacjami i czasem jak będzie trzeba gdzieś z dzieckiem jechać, bo ja nadal będę chodził na piechotę lub jeździł rowerem. A czaję się na Hondę Accord w automacie i kombi, albo jakbym nie trafił bo ciężko to Saab 9-3 II. 57 Odpowiedź przez On-WuWuA-83 2015-11-02 13:13:27 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2015-11-02 13:17:46) On-WuWuA-83 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-19 Posty: 2,032 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? kiedysbylam napisał/a:Nie wyobrazam sobie miec faceta bez prawka. Dlaczego? Po prostu - to by oznaczalo dla mnie albo ze mam przesiasc sie na komunikacje miejska teraz, kiedy cale swoje zycie jezdzilam autem w duzej mierze, albo ze to zawsze JA bede go/ nas wozic wszedzie ( jest to sprzeczne z jakimis moimi pogladami i tak, czulabym sie bardziej mesko od niego gdybym za kazdym razem, deszcz czy snieg ja mam prowadzic aut ociemna noca, a on sobie siedzi obok np)..Ja też bym wolał kobietę z prawem jazdy (a dlaczego to niżej ) ale jak tak się patrzę na przykład moich rodziców gdzie ojciec ma już ze 35l prawo jazdy a mama nigdy nie jeździła to myślę sobie, że chyba dałbym radę wozić ją całe życie jakby nie miała ^^ tak jak ojciec moją matkę - wcześniej bo teraz to się rozłożyło na niegoi jak potrzeba to na mnie i rodzeństwo . Chociaż trzeba powiedzieć, że nie raz to jest/był krzyż hehehe ją wozić ze względu na to że szybko nie lubi jeździć i cały czas są o to małe sprzeczki. Szybko to tak 80-90km/h. A i nigdy nie lubiła jak się wyprzedza inne samochody Czesto prowadze ja ( z wyboru), zeby np facet mogl sie napic, ale milo jest jak np jest ciemno, mokro (ogolnie gorsze warunki na drodze) i wtedy facet przejmuje inicjatywe i mowi ze pojedziemy jego autem a ja nie musze sie niczym przejmowac - jest to wtedy jakies rownouprawnienie masz u mnie wielkiego "+" ;D Martainn napisał/a: w automacieWypluj te słowo xD. Mam właśnie w automacie i w sumie drugi raz nie kupię. Samochód ma sporo kucy na pokładzie ale jednak to nie jest to co wajchowanie manualem . Dodatkowo automat pali z 1,5l więcej. Pseudo: WuWuś 63463780 58 Odpowiedź przez kiedysbylam 2015-11-02 13:29:44 kiedysbylam Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-01 Posty: 972 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? On-WuWuA-83 napisał/a:kiedysbylam napisał/a:Nie wyobrazam sobie miec faceta bez prawka. Dlaczego? Po prostu - to by oznaczalo dla mnie albo ze mam przesiasc sie na komunikacje miejska teraz, kiedy cale swoje zycie jezdzilam autem w duzej mierze, albo ze to zawsze JA bede go/ nas wozic wszedzie ( jest to sprzeczne z jakimis moimi pogladami i tak, czulabym sie bardziej mesko od niego gdybym za kazdym razem, deszcz czy snieg ja mam prowadzic aut ociemna noca, a on sobie siedzi obok np)..Ja też bym wolał kobietę z prawem jazdy (a dlaczego to niżej ) ale jak tak się patrzę na przykład moich rodziców gdzie ojciec ma już ze 35l prawo jazdy a mama nigdy nie jeździła to myślę sobie, że chyba dałbym radę wozić ją całe życie ^^ tak jak ojciec moją matkę - wcześniej bo teraz to się rozłożyło na niegoi jak potrzeba to na mnie i rodzeństwo . Chociaż trzeba powiedzieć, że nie raz to jest/był krzyż hehehe ją wozić ze względu na to że szybko nie lubi jeździć i cały czas są o to małe sprzeczki. Szybko to tak 80-90km/h. A i nigdy nie lubiła jak się wyprzedza inne samochody Czesto prowadze ja ( z wyboru), zeby np facet mogl sie napic, ale milo jest jak np jest ciemno, mokro (ogolnie gorsze warunki na drodze) i wtedy facet przejmuje inicjatywe i mowi ze pojedziemy jego autem a ja nie musze sie niczym przejmowac - jest to wtedy jakies rownouprawnienie masz u mnie wielkiego "+" ;D no wlasnie chyba na tym to powinno polegac.... nie jestem ksiezniczka ktora nie da z siebie 'nic' - np w kwestii prowadzenia samochodu, pomocy, podwiezienia, a napisze ze 'moj facet ma mnie wdzedzie wozic'. Nie, mam wysokie wymagania co do samej siebie i w tej kwestii tak samo podchodze do faceta. Czegokolwiek to dotyczy, jesli ma sie starac tylko jedna strona, to jest to chore. Tak samo tutaj - milo jesli sam proponuje ze przyjedzie po mnie wieczorem z baletow z kolezanka (jak sam twierdzi nie wyobraza sobie siedziec przed tv zebym ja sie tlukla autobusami po nocach; zaznaczam ze nie mowie o wyjsciach co tydzien, ale raz na kilka miesiecy). Milo jest jesli w urodziny czy Boze Narodzenie moge elegancko sie ubrac i zalozyc szpilki i kiedy nie musze sie martwic ze zmarzne albo bedzie mi niewygodnie, a to on wtedy prowadzi i 'zajmuje sie' dojazdem. Natomiast, z mojej strony, z przyjemnoscia raz na jakis czas to ja prowadze w drodze ze wspolnej imprezy, a on moze sie napic i zrelaksowac. Kiedy jego auto jest u mchanika to ja moge mu pomoc pozyczajac mu swoje lub gdzies go podrzucajac. I wtedy nie ma problemu - bo jest to dla mnie logiczne, w przeciwienstwie do tego gdybym zawsze, wszedzie miala go wozic. Co do Twojego podejscia do tego ze przezylbys dziewczyne bez prawka - rozumiem i potwierdza to moje teorie ze rodzice/ wzorce w domu bardzo wplywaja na to co jest dla nas normalne a co dziwne. 59 Odpowiedź przez Martainn 2015-11-02 14:15:01 Martainn Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-08-05 Posty: 9,913 Wiek: 30 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? On-WuWuA-83 napisał/a:Wypluj te słowo xD. Mam właśnie w automacie i w sumie drugi raz nie kupię. Samochód ma sporo kucy na pokładzie ale jednak to nie jest to co wajchowanie manualem . Dodatkowo automat pali z 1,5l ja właśnie nigdy nie kupię już manuala, po tym jak pojeździłem automatem. Szkoda mi czasu na niepotrzebne nikomu czynności:D Szczególnie jak są duże korki, albo w dłuższej trasie. Akurat o palenie to się tam zbytnio nie boję. Miałem ścierę cosworth to nic mnie nie zaskoczy:D Ale przyznać trzeba że ciąg to ten staruszek miał. Dlatego 20 letni poszedł jeszcze za dobre pieniądze. 60 Odpowiedź przez Metyl 2015-11-02 17:01:26 Metyl Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-28 Posty: 7,810 Odp: Czy facet bez prawa jazdy jest dla was mniej męski? Lwica_ napisał/a:Nie, gdybym wiedziała, nie prosiłabym o podanie nazw to jakie? Bo z tego co tu czytam do jakichś 50% kobiet prawo jazdy u faceta to obowiązek/warunek konieczny/powód do zainteresowania/zerwania z danym to że nie ma prawda jazdy niemal odgórnie robi z niego życiowego niedorajdę, mało atrakcyjnego faceta, beznadziejną partię, niezaradnego w tych rzekomo 'życiowych sytuacjach' faceta i tak dalej i tak dalej. I sorry ale gdzieś tu w wątku rzucony tekst 'jak ja mogę mieć to facet tym bardziej musi' czy jakoś tak jest kompletnie idiotyczny chociaż na pozór wydaje się być dobrze ja sobie mogę rzucać tekstami że jak dziewczyna nie wiem, nie potrafi gotować to jest beznadziejną partią, jak nie umie przyszyć guzika to tak samo. Ktoś powie że to coś zgoła innego, że nie ta kategoria problemu. Taa? Tylko jakoś przy prawie jazdy się słyszy że to to samo co np: zdanie matury czy umiejętność porozumiewania się w chociaż jednym obcym języku. Więc skoro to jest podstawa to może dla mnie to np: gotowanie jest podstawowe? No właśnie. Więc ok, rozumiem że jak ktoś ma prawo jazdy to może być dla kogoś ciekawszy ale stwierdzanie, że jak facet go nie ma to nie ma co się nim interesować w ogóle jest kompletnie odjechane mówiąc kolokwialnie. A spotykałem już tego typu 'dziewczynki' po 30stce więc nawet wiek tu nie ma nic do rzeczy. *** Ojciec jest dla ciebie uosobieniem Boga. A jeśli nie znasz swojego ojca, jeśli twój ojciec dał nogę albo nigdy nie ma go w domu, to jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu? *** You never know how strong you are until being strong is the only choice You have. *** Musimy się wam przyznać, że mieliśmy problem ze wstępem do tego wywiadu. Początkowo planowaliśmy wkleić jakiś cytat, ale przeróżnych anegdot i historii jest tak dużo, że… nie wiedzieliśmy, którą wybrać. Z Grzegorzem Mielcarskim porozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim. O Porto, Portugalii, Robsonie i Mourinho, ale też o Cupiale, Petrescu, Wiśle… Naprawdę – o był pan pierwszym od ponad 30 lat dziennikarzem, któremu prezydent Porto zgodził się udzielić wywiadu? – Nie do końca. Od kiedy Porto założyło własną telewizję klubową, prezydent nie udziela się w innych mediach. Jeśli ktoś chce posłuchać, co ma do powiedzenia, to musi wejść na stronę klubu. Bardzo mi się podoba takie bronienie ekskluzywności. Dla nas Pinto da Costa zrobił wyjątek, a nie robi go nawet dla telewizji portugalskiej. Pomógł nam też trochę Rui Cerqueira, dziś dyrektor ds. komunikacji z mediami, a za czasów mojej gry w Porto – zwykły dziennikarz. Dzięki rzetelności dostał pracę w klubie. Tam, gdy zauważą, że kręcisz lody i piszesz nierzetelne lub tendencyjne teksty, nie masz szans. Kiedy jeszcze ja grałem, w klubie wywieszano kartkę – w tym tygodniu zakaz udzielania wywiadów tej i tej gazecie. Najczęściej dostawało się „Recordowi”.W końcu to lizboński dziennik. Tak, na nich było sporo skarg. I nie było zmiłuj – piłkarze odpowiadali zdawkowo – „damy z siebie wszystko”. A i tak najczęściej sprawy kończyły się w sądzie i klub zwykle ma pan wrażenia, że portugalski futbol jest najbardziej kontrolowany przez PR w Europie? Gdy umawiałem się na wywiad z Pawłem Kieszkiem, chciałem się z nim spotkać na mieście, ale nie było opcji, bo gdyby udzielił mi wywiadu poza siedzibą klubu, zostałby ukarany. Umówiliśmy się w klubie, przyszła pani z biura prasowego i na wieść, że nie będę rozmawiał z Kieszkiem po portugalsku, zrobiła tylko wielkie oczy, bo ona przecież nic nie zrozumie. Takie mają zasady. My, idąc po ośrodku, chcieliśmy nagrać kilka obrazków na tle boisk i drzew, to od razu usłyszeliśmy, że tam nie możemy rozmawiać. Mimo że wszystko było załatwione po znajomości. Jeśli nagrywamy cokolwiek o FC Porto, w tle musi pojawić się herb klubu, a najlepiej, jeśli jeszcze są loga sponsorów. Krzaki mogą być przepiękne, możesz złapać widok miasta, ale nie i koniec. Na jednej z tablic było z dziesięć emblematów sponsorów, ale jeden był już nie aktualny, i na jej tle nie mogliśmy zrobić rozmowy. Mało tego! Ustaliliśmy z Marcinem Rosłoniem, że ja zrobię wywiad z Hulkiem, a on z Joao Moutinho i ja pozbieram informacje o Porto, a on pozostałe uzupełniające materiał. No i rozmawiają o reprezentacji i na koniec Marcin: – Dobra, dziękuję ci bardzo. – Moment, a o Porto? – Połączymy materiały. Greg zrobi z Hulkiem o Porto, a my o reprezentacji, bo zagrasz na Euro w Polsce. – Nie, przepraszam. Musi być o Porto. Ja jestem tutaj, żeby rozmawiać o moim mnie to, operatora i dźwiękowca jeszcze bardziej, ale znowu się złapałem na tym, że sam przecież w tym funkcjonowałem!Wtedy też były aż takie restrykcje? Aż takie nie, ale ten klub jest jak elitarna jednostka. Piętnaście minut treningu można nagrać na wideo i koniec. A jak ktoś przegnie pałę, to drugi raz nie na Kieszka, zagadałem z nudów do ochroniarza i zadałem jakieś pytanie o Mourinho. A ten, jak robot – proszę do rzecznika. Na tym poziomie wszystko jest doprowadzone do perfekcji. Sam wybór ośrodka treningowego… Klub wysłał listy do wójtów i sołtysów okolicznych gmin z propozycją oddania im terenu pod budowę boisk. Ktoś się odezwał – „mamy taką górę. Ani tam jak wjechać traktorem, ani nic. Chcecie, to możecie sobie ją zagospodarować”. Wzięli to wzniesienie, ścięli trochę drzew i tak dostosowali ten teren, że jak mają treningi zamknięte, to nikt nie może ich obejrzeć. Uznali, że skoro warsztat treningowy Mourinho jest tak strzeżoną tajemnicą handlową, a awans do jakiejś fazy pucharów może ci przynieść dziesięć milionów euro, to nie „sprzedasz” tego komuś, kto sobie stanie za płotem. Pamiętam, jak na Wiśle były treningi zamknięte… Tak je zamykali, że dziennikarze brali pokoik w hotelu, wstawiali kamerę, pstrykali zdjęcia i nic nie można było zrobić. Nie zdradza się tak łatwo receptury na super Moutinho zapytany przez Rosłonia o różnice między jego obecnym klubem a Sportingiem, odpowiedział, że w Porto najważniejsza jest troska o najmniejsze szczegóły. Ktoś może o mnie powie: „ten tylko o tym Porto i Porto”, ale byłem też w Servette Genewa, Salamance, AEK Ateny i żaden z tych klubów nie mógłby się zbliżyć nawet samymi pomysłami. Kilka lat po moim odejściu z Porto rozmawiałem z Jorge Costą. I pytam: – Co tam w klubie? – W którym ty wyjechałeś? – W 1998. – I co sądziłeś o organizacji? – No rewelacja. – Rewelacja? Teraz jest dwa razy co się mogło zmienić?! My już wtedy na zgrupowania braliśmy same kosmetyczki, bo klub zabierał za nas całą resztę. Przed sezonem dostawaliśmy piętnaście koszulek, w przerwie piętnaście i po sezonie kolejny zestaw, żebyśmy mogli rozdać kibicom. Partner klubu, Alfa Romeo, co trzy miesiące wymieniał nam auta na nowe. Spaliśmy w super hotelach, lataliśmy czarterami na mecze. Jak potem mogło być jeszcze lepiej?Co mi się jeszcze podoba w tym klubie – że buduje się wszystko na historii. I porównajmy to z Widzewem, który nie wykorzystuje Bońka, Młynarczyka czy فapińskiego. Aż żal. A tam? Tam Fernando Gomes i Andre, którzy zdobywali Puchar Europy z Młynarczykiem są jak by chciał, to też by był. Jak by chciał, toby był trenerem bramkarzy albo kimś jeszcze ważniejszym. Tylko z mojego pokolenia w klubie zostali Rui Barros, Joao Pinto, Capucho, Folha, Paulinho Santos, Semedo… Zwróć uwagę, na ilu ludziach to budują! Najbardziej w życiu żałuję, że odszedłem stamtąd tak wcześnie. Miałem możliwość przedłużenia umowy na takich samych warunkach, ale wtedy wchodziło Prawo Bosmana i zwyczajnie zgubiła mnie chęć jeszcze większego zysku. Nawet gdybym nie grał, to przez te kolejne dwa lata mógłbym się jeszcze więcej nauczyć samą żal panu, że nie może nigdzie wykorzystać tych obserwacji? Powiedział pan kiedyś, że bycie działaczem piłkarskim w Polsce to pływanie w głębokiej wodzie. Lepiej patrzeć z brzegu, jak inni się topią? Hmm…Człowiek, który ma w zanadrzu tyle pomysłów, wchodzi zapewne do klubu z wielkim zapałem. A pan popracował w Wiśle rok, a następnie złożył rezygnację i w kolejnych klubach pracy nie podjął. Miałem ten się. Ale jakoś to we mnie zgasło. Do klubu przychodzi audyt i zaczynają sprawdzać, czy na pewno zwróciłem koszty za jakiś wyjazd do naprawdę nie czuje pan, że w C+ się marnuje? Przecież mówiło się, że zostanie pan dyrektorem Arki, Zagłębia, znowu Wisły… Było tego sporo. Mariusz Klimek chciał mnie do Ruchu. Zanim do Legii trafił Mirek Trzeciak, miałem też ofertę z Legii od pana Waltera. Ale mówiłem, że nigdzie nie idę w pojedynkę. W Wiśle miałem sporo poweru, wychodziłem do pracy rano, wracałem wieczorem i na początku wyglądało to fajnie. Do czasu… Obozy, oglądanie meczów na DVD, dziennikarze, trenerzy, grupy młodzieżowe, operacje, zamówienia na witaminy, prezes Cupiał, mieszkania dla żon piłkarzy, samochody stypendia dla juniorów – to był mój błąd, że chciałem wszystkiego dotykać na raz. Powinienem być w sześciu miejscach. Było tego tyle, że nie wiedziałem, gdzie ręce włożyć. No i jak tylko pojawiałem się w klubie, to od razu rozdzwaniali się menedżerowie z ofertami. Najzwyczajniej nie ogarniałem, nie dawałem rady. Zdzisek Kapka robił, ile mógł, ale nie mówił w żadnym języku, więc wszystkiego nie załatwił. Na rozmowy z trenerami jeździłem do Pragi, do Porto, żeby załatwiać obozy i wypożyczenie piłkarzy z drużyny „B”. Po drodze ściągnęliśmy Jeana Paulistę, zrodził się też pomysł na Dana czuję się rozdrażniony. Tutaj nikt nie ma mentalności, by budować na wzór Porto. Za duży wpływ ma wynik, system pracy nie ma znaczenia, jeśli przegrywasz. A gdy jeszcze czujesz, że z każdej strony jesteś obserwowany, bo podejrzewają, że kręcisz lub kradniesz… Chodzi o samo funkcjonowanie klubu, mentalność, postrzeganie pracownika. Prezydent Porto powiedział, że najważniejszy jest szacunek do „najmniejszych” osób w klubie. Nie ma znaczenia, czy jesteś sprzątaczką, czy wiceprezydentem – szacunek ma być taki sam. W Wiśle ten optymizm gasł we mnie bardzo szybko. Wiedziałem, że nie zrobię z tego klubu drugiego Porto, ale miałem w sobie cholerną chęć pokazania, jak powinien funkcjonować klub. I niekoniecznie w sposób Vitor Baia spóźnił się na trening, Mourinho kazał mu przebierać się w innej szatni. Vitor poszedł do prezydenta i mówi: – Pierwszy raz spóźniłem się na zajęcia, a on mi każe iść do drugiej szatni. Albo on, albo ja. – On, Vitor, było strachu, że Baia może odejść. „Idź”. Liczyłem, że prezes Cupiał pozwoli mi wprowadzić trochę normalności.„Chłopie, nie przesadzaj. To nie Porto, to Polska?”. Nie do końca. Patrzył na mnie jak na młodego gościa, który nie ma doświadczenia w prowadzeniu biznesu i zarządzaniu ludźmi. Kiedy odchodził Kalu Uche, zapytałem pana Cupiała, ile Nigeryjczyk jest wart. Padła kwota miliona euro. Dostał ostatecznie więcej, niż chciał, bo w umowie były zapisy, że przy następnym transferze do Wisły wpłynie 20% od wartości, ale nigdy mniej niż 500 tysięcy euro. Menedżerowie mieli z tego straszną – nie będę przytaczał jaką dokładnie – kwotę. Udało mi się tę sumę zbić sześciokrotnie i ugrać z tego transferu dużo, dużo więcej. I tam nie byłem za młody, ale na poprowadzenie powrotu trenera Kasperczaka już tak. Kiedy między nim a klubem był konflikt, padało pytanie – kto następny? Uprzedzano mnie: „tylko nie mów o Kasperczaku, bo cię ktoś udusi”. Wypisałem na kartce plusy i minusy, i powiedziałem: „Kasperczak”. Na to prezes Cupiał: – Ale bierzesz to na siebie. – ówczesny prezes Miętta powiedział, że Mielcarski jest za młody do takich rozmów. Gasło to we mnie, gasło… Ustaliliśmy, że będziemy zbijać premie dla zawodników za mistrzostwo Polski, część się zgodziła, a potem kazano mi jeszcze raz tę kwotę zredukować. Fatalnie wyglądałem w oczach piłkarzy. Fajnie, że trafiłem na grupę takich, którzy mieli dobrze poukładane w głowie i po jakimś czasie mogłem takiemu „Frankowi” wytłumaczyć, że nie chciałem im zabierać pieniędzy. Tłumaczyłem niektórym, że chciałbym, aby Kuba Błaszczykowski dostał więcej i może część zawodników zgodziłaby się zrzec części kwot, które mieli sztywno wpisane w kontraktach. Nic więcej nie mogłem zrobić, bo mieli prawo powiedzieć: „panie, daj pan spokój, mamy do zapisane i do widzenia”. Ale zgodzili się (cenię za to Olka Kwieka) i dałem Kubie, panu, który kleił buty, kierowcy – panu Józkowi, który nigdy wcześniej nie dostał żadnej premii, księgowej, która oprócz pracy w klubie zajmowała się cateringiem i sprzątaniem po cateringu o dwunastej w nocy… Jedyną osobą, która nie otrzymała premii, byłem ja, żeby nikt mnie nie pomówił, że zabrałem komuś, by samemu zarobić. Miałem wystarczająco dobry kontrakt i nie musiałem prosić o dodatkowe pieniądze. A tamci ludzie też pracowali na nasz pomysł rodem z Porto. Na święta dostawaliśmy tam taką kartkę, na której każdy wpisywał pewną kwotę. Pierwszy zawsze był kapitan, który przekazywał pieniądze na ogrodników, panie, które naszywały numery lub tych, którzy sprzątali sprzęt. Dostawali od dwóch do pięciu tysięcy marek od pojedynczych piłkarzy. Joao przeznaczał na to chyba pół swojej pensji, ale zawsze potem mówił w szatni: „panowie, spokojnie, zaraz powygrywamy w Lidze Mistrzów i wszystko się wróci. Ci ludzie na naszych sukcesach nie zarobią”. Ja przyjechałem tam z zamiarem zarabiania pieniędzy i na początku nie umiałem się tak dzielić, ale fajnie, że mnie tego nauczyli. Nie przekazywaliśmy też takich kwot jak Joao, ale on był dla nas wielkim ciekawa historia… Premie za wygrany mecz w lidze dostawaliśmy przy obiedzie przed kolejnym meczem. Joao mówi: „Słuchajcie, córka Bandeiry będzie miała operację na serce w Paryżu. Ja zostawiam ten czek. Kto ma ochotę, niech też się dorzuci”. Osiemnaście czeków wpadło na środek. Cała kadra meczowa. Wziął te czeki i mówi: „dziękuję chłopaki”. Kiedy dawaliśmy Bandeirze te pieniądze, a był on już doświadczonym zawodnikiem i ta operacja nie przerastała go finansowo, oczywiście nie chciał ich wziąć. Na to Joao: „Twoja córka gra w tym zespole”. Chłopak się popłakał. Bobby Robson jak to zobaczył, odwołał trening i krzyknął do Ricardo Carvalho: „młody, leć po szampany!”. Nie wiem, skąd je wytrzasnął, bo do najbliższego sklepu był kawał drogi, mam nadzieję, że kiedyś go o to zapytam (śmiech). W tej drużynie była taka siła… Jakiś czas później, już po operacji Bandeira przyszedł do szatni, podziękował nam wszystkim, ale zamiast oddać „resztę”, poinformował, że kupił aparat medyczny dla szpitala Sao mi się sytuacja, kiedy w Barcelonie tuż po przyjściu Guardioli zmarł ojciec trenera bramkarzy. Mimo że za bodaj dwa dni mieli grać ligowy mecz, cała kadra wyruszyła na pogrzeb do miejscowości oddalonej o kilkaset kilometrów. Taka podróż siłą rzeczy musiała się odbić zmęczeniem, ale był to podobno jeden z najważniejszych momentów, jeśli chodzi o cementowanie więzi w zespole. W Porto, kiedy zawodnik leżał w szpitalu, a co chwilę zdarzały się jakieś urazy, to zawsze odwiedzała go cała drużyna. Zawsze! Tak jak na pogrzebie, o którym wspomniałeś – byłem zszokowany tą pozytywną energią, bo nie jechałeś z nastawieniem „a, przyjadą”, tylko to wszystko było cholernie szczere, a inicjatywa zawsze wychodziła od drużyny. Jak zawieźli mnie na pierwszą operację, prezydent klubu odprowadzał mnie na zabieg i pytał lekarzy, jak długo to potrwa i dopiero potem jechał do pracy. A jak jechał do Lizbony, to zanim wrócił do domu, zaliczył po drodze szpital, żeby zapytać, czy wszystko jest w już nie tylko kwestia profesjonalizmu, ale też mentalności. Mentalności. Na tym ostatnim wywiadzie powiedziałem mu: – Panie prezydencie, przyjechałem oddać panu smoka. – Jakiego smoka? – Jak leżałem w szpitalu, przyniósł mi pan smoka z brązu i powiedział, żebym był mnie takie gesty miały większą wartość niż medale czy mistrzostwa, w których nie miałem aż takiego udziału. Daliśmy mu tego bursztynowego smoka i widziałem, że się wzruszył, a to raczej człowiek o mentalności ojca, ale skała. Kiedy pierwszy raz odwiedziłem jego gabinet po odejściu z Porto, zobaczyłem tam zdjęcia z Krakowa. Bo tak mu się spodobało po meczu z Wisłą. I tak się zastanawiałem – czy ten facet nie robi tego piarowsko? Czy nie zmienia obrazów, żeby zrobić wrażenie na gościach? Bo to naprawdę robi zawsze nam zarzucała, że Porto to miasto regionalne, miasto rybaków. Gdy zdobyliśmy trzecie albo czwarte mistrzostwo z rzędu, Pinto da Costa przemawiał do ludzi z ratusza. „Jeżeli mamy wygrywać i mamy być miastem rybaków, to chcemy nim być! Jeżeli mamy być klubem regionalnym i zdobywać mistrzostwo, reprezentując ludzi z innych regionów – chcemy być miastem regionalnym”. I robił to z takim zapałem, że tłum – kilkadziesiąt tysięcy ludzi, może sto? – zachowywał się tak, jakby szedł na wojnę. Jeśli ktoś tego nie przeżył, to ciężko mu będzie zrozumieć, ale… To słowo niektórym się źle kojarzy, ale Porto jest jak sekta. Tak hermetyczne i mocne środowisko…Portugalczycy ogólnie są nacjonalistami, niezwykle utożsamiają się z krajem i swoim regionem. Choćby taka prozaiczna sytuacja – jeśli w Porto pijesz piwo Sagres, to niektórzy będą krzywo patrzeć, bo browar „portistów” to Super Bock. I analogicznie w Lizbonie. Portugalczycy są bardzo przywiązani do kraju i czują kompleks szczególnie wobec Hiszpanii. Kiedy graliśmy sparingi z Hiszpanami, nawet ze śmiesznymi klubami, czuć było w szatni ten nacjonalizm. Chłopaki jedli te „aspergiki”, żeby jeszcze się pobudzać. Fernando Mendes nawet raz w tunelu strefie mieszanej na Euro kiedy jakiś Portugalczyk udzielał wywiadu hiszpańskiej telewizji, koledzy ostro z niego szydzili. „No nie, patrz, z kim on rozmawia, nie wierzę!”. Albo malują domy w barwy klubowe, żeby jeszcze bardziej zaznaczyć to przywiązanie. Jak się tam urodzisz, to nie masz prawa wyboru, komu będziesz kibicował. Jeśli rodzina pochodzi z Porto, to przed chrztem zawiozą cię do klubu, żeby wyrobić kartę socio, po to byś po dwudziestu latach mógł się chwalić, jaki masz staż kibicowski. Tak ci trują od początku Porto, Porto, Porto, Porto, że w wieku ośmiu lat masz szalik, a jako nastolatek robisz sobie tatuaże. Taka mentalność…Znów wracamy do tej mentalności, bo – co ciekawe – powiedział pan kiedyś, że to w pewnym sensie ona pomogła panu dopiąć transfer do Porto. Najpierw miałem kosztować osiemset tysięcy dolarów, ale potem kwota skoczyła do miliona. OK, na to w Porto byli jeszcze przygotowani. Ale przyjechali, a tu milion dwieście. Wziął mnie Bobby Robson i powiedział: „wiesz co, nie kupimy cię”. Ja na to do Marzeny Młynarczyk, córki trenera, która tłumaczyła rozmowę: „podziękuj mu, że w ogóle ktoś taki jak on przyjechał mnie oglądać i może jeszcze kiedyś się spotkamy na jakimś stadionie”. A Bobby: „bierzemy cię”.Ile w końcu zapłacili? Ponoć milion, ale jak pojechałem do Portugalii, to słyszałem, że milion wspomina pan w Canal+ o Robsonie, nawiązując praktycznie do wszystkiego. Tak, bo to nieprawdopodobny autorytet. Kiedy pracował w Porto, jego żona uczyła angielskiego za darmo, jeździła po fabrykach obuwniczych i koszul, brała wybrakowane rzeczy, sama doszywała te guziki, a potem rozwoziła po domach dziecka. A jak przyjeżdżały żony piłkarzy, to pełniła rolę przewodnika i szukał a nawet przedszkoli dla dzieci. Bobby natomiast trzymał największą sztamę z tymi, którzy nie wpasował się w politykę klubu. Idealnie. Kiedy pracował już w Barcelonie, przyjechał na mecz Porto – Benfica. I zadzwonił do mnie: – Greg, jak kolano? – No, mam problem. Znowu trzeba będzie operować. – A co robisz? – Siedzę, byłem na rehabilitacji. – Wpadnij do hotelu, zjemy na jeden dzień, a potrafił znaleźć czas dla byłego podopiecznego, który nawet nie był podstawowym zawodnikiem. Z naszej pierwszej wspólnej kolacji pamiętam każde słowo. Miałem dwadzieścia kilka lat i byłem trochę spięty. – Czego byś się napił? – A nie wiem trenerze. Może wody? – Poczekaj chwilę… Krępujesz się? – Trochę tak. – Wyobraź sobie, że mnie tutaj nie ma. Jesz sobie kolację i sam możesz wybrać, czego się napijesz. – Whisky – odpowiedziałem, choć z tego braku luzu nie zdążyłem nawet objąć wzrokiem całej półki w restauracji. – To zamów sobie, bo jutro możesz umrzeć, a nie będziesz wiedział, jak każde oddzielne słowo. Długo się zastanawiałem, dlaczego mi o tym powiedział akurat w taki sposób. Przypomniałem sobie, że Bobby zmagał się z nowotworem przewodu pokarmowego i był już po trudnej terapii. To musiało mieć na niego wpływ. Cała ta sytuacja miała przesłanie, żeby wszystkiego w życiu spróbować, by potem niczego nie żałować. A ja całe życie wysłuchiwałem od trenerów: „tylko piwa nie pić”. W Porto przy kolacji klubowej butelki wina stały na stole i nikt nie miał pretensji. Albo inny polski trener – pominę przez grzeczność nazwisko – apelował, by nie pić kawy. No to wiesz…W Portugalii i Hiszpanii nikt nikogo nie szpieguje, ale wymagają profesjonalizmu. Ja kochałem Bobby’ego za tę szczerość. W „Jeden na jeden” opowiadałem taką historię o chłopaku, który wspinał się na siatkę, by oglądać nasze treningi…Może pan opowiedzieć jeszcze raz. Nie wszyscy oglądali. Treningi były zamknięte, ale pojawiał się jeden fanatyk, na oko 25 lat, który wisiał na siatce i stamtąd je obserwował. Wydawał nam się postrzelony, może był nawet bezdomny, bo wisiał tam w bezramienniku, gdy było dziesięć stopni i lał deszcz. To było tak wysoko, że nawet bramkarzom ciężko było tam dokopać, a my, głupi, waliliśmy w niego z tych piłek. Bobby kazał ochronie go ściągnąć i przyprowadzić na nasze boisko. – Dlaczego ty tam wisisz? – Kocham ten zespół i chcę patrzeć, jak trenujecie. – To przyjdź jutro na były zamknięte, ale Bobby dał mu cały strój, opaskę kapitana i mówi: „ty i Vitor Baia wybieracie zespoły”. A piłkarze, wiadomo: „tylko mnie wybierz, mnie, mnie!”. I nawet nieźle ten chłopak grał w piłkę! Skończył się trening i Bobby mówi: „od czasu do czasu pozwolę ci trenować, ale proszę – nie wiś już na tej siatce”. Zszedł gość do szatni, a trener wziął nas do kółka i powiedział: „jeżeli będziecie się w stanie poświęcić w 70% dla tego klubu tak jak on, to będziemy mistrzem”. Zamarła cisza, bo zdaliśmy sobie sprawę, że wcześniej wychodziliśmy na trening jako gwiazdy, które robią sobie jaja z gościa, który ma zakaz. Chłopak już się na kolejnych treningach nie pojawił, ale to była dla nas fantastyczna lekcja. Nie pamiętam jakichś wyjątkowych odpraw Bobby’ego, ale właśnie takie sytuacje. One były podejście do meczów. Kiedy jechaliśmy na Salgueiros albo inne przeciętne drużyny, zawsze była maksymalna koncentracja. Cały autobus w ciszy, nikt się nie odzywał. Wiedzieliśmy, że jeśli podejdziemy do tego na luzie, to możemy pogubić punkty. A na Benfice? Przed meczem siatkonoga, gdzie niektórzy – uwierz – wylewali litry potu, a jak trener wchodził do tej salki, to było tylko: „panie trenerze, niech pan wróci do siebie, my sobie poradzimy”. I potem laliśmy tę Benfikę! Jeszcze jedna ciekawa sprawa – kiedy przegrywaliśmy 0:2, zawsze było „wszyscy do obrony!”. Ale naprawdę – wszyscy. Wyobrażasz sobie? A w Polsce zawsze na hurra do przodu i kończy się zwykle 0: miał ogromny wpływ na Jose Mourinho, którego też miał pan okazję poznać. Przed meczem piątkowym lub sobotnim mieliśmy gierki 2×10 minut, w którym Robson pozwalał Mourinho sędziować. Pamiętam, jak raz Sergio Conceicao coś się nie spodobało, kłócił się o jakiś aut. Co na to Jose? Wysłał go do szatni. Mourinho – czwarty czy piąty trener w klubie, który mógł tylko sędziować. Nawet nie pytał Bobby’ego, który stał sto metrów dalej. Po prostu traktował siebie w tym momencie jako wy jak go traktowaliście? Jako kumpla. Zawsze, jak wracaliśmy ze spaceru czy z treningu, Mourinho szedł ze starszyzną na końcu. Ja trzymałem się z młodszymi i nie wiem, o czym rozmawiali, ale nikt nigdy nie mówił: „weź spuść tego Jose po brzytwie, bo nie idzie, żebyśmy pogadali”. A to nie było takie proste – być czwartym asystentem i zdobyć taki szacunek Jorge’a Costy, Baii czy Aloisio. On na tyle czuł piłkę, że był dla nich równorzędnym partnerem do rozmowy. Inni asystenci, czyli Augusto Inacio czy Andre, byli świetni piłkarze Porto, nie mieli z nimi takiego zdarzyło się w Warszawie wykorzystać znajomość z panem, ale… chyba szybko tego pożałował. Nie no, wspomina Polskę miło, ale ja nie przygotowałem się do jego przyjazdu. Było koło dwunastej w nocy, poszliśmy z Mourinho i Antero do Marriotta, włożył swoją złotą kartę do wolnostojącego bankomatu i mu wciągnęło. Mówię do recepcjonisty: – Weź pan przyprowadź kogoś do obsługi. – Przyjdą o szóstej rano. – Pan oszalał?! Ten człowiek ma rano samolot i musi wyciągnąć tę kartę. – Zostaw to Greg, już zablokowałem – powiedział Mourinho po zakończeniu rozmowy mi było, że nie mogłem mu pomóc w tak błahej sprawie. Dobra, jedziemy na miasto. Zatrzymał się taksówkarz koło dyskoteki, już mamy wejść, a nagle z knajpy wypada dwóch gości i jeden drugiego tak strzelił, że tamten padł. Jose się zatrzymał i mówi: „nie mogę wrócić z podbitym okiem do Porto”. Nie jestem warszawiakiem i miałem do siebie pretensje, że nie podpytałem Marka Jóźwiaka czy Jacka Bednarza, gdzie można skoczyć i skończyliśmy w mnie jeszcze zaskoczyło… Kiedy Polonia grała w Porto z Płocku, do Warszawy, żeby załatwić sprawy organizacyjne, przyleciał Antero. Kiedyś dziennikarz gazetki „Dragoes”, a teraz menedżer klubu. Jedziemy do tego Płocka, zobaczyć boisko, kimnąłem sobie z nudów, obudziłem się, patrzę, a Antero non stop coś notuje. Potem wybraliśmy się na spotkanie z policją i ten mnie pyta: „Grzegorz, zapytaj, czy zamiast dwóch samochodów mogą nas eskortować cztery motory”. Policjant pewnie sobie myśli: „kurde, co za świr. Po cholerę mu motory?”. No ale pytam: – Panowie, dacie te motory? – Ale co panu przeszkadza, przecież i tak na sygnale lecimy, co za problem? – Jest problem, proszę pana. Bo na odcinku sześciuset metrów droga jest remontowana i puszczacie wszystkich wahadłowo. Jeśli pojedziemy z motorami, to dojedziemy do Płocka bez zatrzymywania dwa kroki do przodu. To są jaja, o czym oni myślą… Wszystko dopięte na ostatni guzik. Jesteśmy już w Płocku i Antero prosi, żebym zapytał, czy boisko zostanie zroszone przed meczem. – Tak, tak. – Zapytaj, ile minut przed meczem? Dwadzieścia? Pół godziny? – Panie, jakie dwadzieścia? My te rury musimy porozkładać. O ósmej je rozkładamy, o dwunastej kończymy lać, o pierwszej zbieramy, bo o piątej mecz!Daleko byliśmy organizacyjnie od tych pucharów… Ale Porto to Porto. Dla nich nawet Sporting, Benfica czy Braga to inna liga pod względem końcu zarobili przez siedemnaście lat 103 miliony euro na… samych obrońcach. A teraz sprzedali samego Hulka za 55 milionów. 103 miliony na samych obrońcach, na Falcao, dziś najlepszego napastnika na świecie, wydali cztery. Grosze. Sergio Conceicao wzięli z Felgueiras za 200 tysięcy dolarów, a sprzedali do Lazio za piętnaście milionów. Domingos do Teneryfy, Secretario do Realu Madryt, Vitor Baia, Doriva, Maniche, Deco, wcześniej Jardel… I co jest w tym pięknego? Ł»e odchodzą takie gwiazdy i nie ma od razu ciśnienia na wygrywanie. I tak zagrają w Lidze Mistrzów, w której przynajmniej wyjdą z grupy, a może nawet wygrają całe rozgrywki. I to nie jest przypadek, jak awans Wisły w Lidze Europy dzięki szczęśliwemu wynikowi w byliśmy na drugim miejscu i graliśmy z Boavistą, która liderowała, trener wszedł do szatni i powiedział: „To, że wygracie, jestem pewny. Ale nie chcę widzieć, że po meczu – który wygramy – skaczecie z radości i układacie jakąś wieżę. Wygrywamy, przybijacie piątki, a w szatni róbcie, co chcecie. Benfica, z którą gramy za trzy tygodnie, ma się was bać. Nie traktujemy meczu z Boavistą jako starcia z liderem. Idziemy tam wykonać swoją robotę”. Nie mogłem tego zrozumieć. „Kurwa, o co on się czepia? Nie możemy się cieszyć?”. Wygraliśmy 3:0, siedziałem na ławie, ale obserwuję chłopaków i faktycznie nie było tej radości. Tylko piątki. Sprzedaliśmy na murawie obraz drużyny, dla której zwycięstwo z liderem nie jest komentując Ekstraklasę, obserwuję, w jaki sposób drużyny zbiegają do szatni. Jeśli wbiegają równo i pewnie, to przeciwnik widzi, że to 0:0 czy jakikolwiek inny wynik cię nie satysfakcjonuje. Chodzi o pokazanie tej tej zmiany mentalnościowej wśród polskich piłkarzy miał być Dan Petrescu. Marcin Baszczyński ostatnio mi powiedział, że Rumun przyszedł z nastawieniem, żeby stłamsić polskie gwiazdki. Słyszałem też, że zdarzało mu się obrażać zawodników, np. Mauro Cantoro. Jakie pan, jako osoba, która sprowadziła Dana do Polski, ma o nim zdanie? Niby monitorował treningi, ale czasami naprawdę go było błędem? Nie. Po prostu Dan pewnych rzeczy musiał się nauczyć. Dziś często się w mediach o nim wspomina, jako o człowieku, który mógłby dać w kość polskim piłkarzom. Ale w Wiśle przesadzał i kiedy obserwowałem niektóre treningi z boku, to sam aż cierpiałem. Potrafił się jednak wybronić, bo pokazywał mi badania z klubu rumuńskiego, w którym pracował i te z Wisły. Kiedy podejmowałem dyskusję, zawsze słyszałem: „wyciągnąć ci tę kartkę?”. Z nim nie dało się dyskutować. Miał rację i koniec. Ale może tak to powinno wyglądać. Jak jedziesz grać za granicę, to nikogo nie interesują twoje relacje z trenerem. Albo swoją robotę wykonasz, albo do widzenia. Przyjdzie zabraknie „kropki nad i”, czyli grania, jak ujął to Paweł Brożek. Dlatego lubię, kiedy polscy piłkarze wyjeżdżają do przeciętnych europejskich klubów i dochodzą do tych samych konkluzji. Ł»e nikt się z nikim nie cacka i nie przekonuje do ciężkiej pracy. Nie ma znaczenia, że wydali na ciebie milion euro. To nie znaczy, że musisz grać. Najlepiej, jak piłkarz pokornie powie: „nie dałem rady”. Kiedy w Porto dostałem w twarz z buta i za chwilę mieli mi zakładać szwy, kapitan tylko podszedł: „Wstań, to się będzie zdarzało”. Nie było: „Greg, trzymaj się, dasz radę”.Wasze pokolenie miało inne podejście. Pan mówi po portugalsku perfekcyjnie, Juskowiak nauczył się w Lizbonie błyskawicznie, Kowal w Betisie tak samo, że nie wspomnę o ekipie z Bundesligi. To wszystko ma wpływ na grę i życie w obcym kraju. A teraz? Jeleń potrzebowałby dwudziestu lat, żeby się nauczyć francuskiego, Pawłowski pobił rekord żenady, a Małecki, jak potrzebował klucza do pokoju na zgrupowaniu, to wykrzykiwał przy recepcji „room, room!”. No i nie ma kogo i czego żałować! Za piętnaście lat nikt nie będzie pamiętał o moim pokoleniu. Nie ma co się nad nimi nie, ale krytykować tak. Krytykować tak. Oni muszą zrozumieć, że kraj nie stoi za nimi murem. Pytamy, dlaczego polska drużynie na awansuje do Ligi Mistrzów. Bo tamto, bo sramto. Bo budżet średni, nie przyjeżdżają gwiazdy. Ale jak nasze rodzynki wyjeżdżają, to – nie wspominając o Dortmundzie czy Szczęsnym – też nie dają rady. Już nie mówię o czasach Koseckiego, Dziekanowskiego czy Urbana, ale komu dziś się udaje? Dlatego niech wyjeżdżają, wracają i otwarcie powiedzą – „nie dałem rady”.To, że ma pan najbardziej krytyczne spojrzenie ze wszystkich byłych piłkarzy, a dziś ekspertów Canal +, wynika właśnie z tego, że grał pan na Zachodzie? Oczywiście, w Polsce bym tego nie zrozumiał. Tu wszędzie byłem głaskany i ani w Olimpii, ani w Górniku, ani w Widzewie nie wiedziałem, co to ławka rezerwowych. Wtedy mój wyjazd był spowodowany chęcią zarabiania pieniędzy. Dziś zawodnicy nie muszą „uciekać”. Polska powinna być dla piłkarzy krajem, w którym się zarabia, ale bogaci za granicą. My tymczasem zamieniliśmy się w kraj, w którym się bogaci, mimo że nie spełniamy żadnych kryteriów, bo nie osiągamy żadnych wyników w to się zmienia. Wszołek nie zarabia w Polonii kokosów, a ewentualny transfer za granicę byłby dla niego olbrzymim skokiem, jeśli chodzi o finanse. Tak samo Wolfsburg dla Klicha, choć nie wiem, czy to dobry przykład, bo Mateuszowi odechciało się grać w piłkę. Ale może wróci jako mądrzejszy człowiek wychowany przez krótki czas w innej mentalności. Może kiedyś wykona dobrą robotę jako trener? Ciężko odpowiedzieć, bo za bardzo wybiegamy w przyszłość, ale może tacy ludzie nie będą błyszczeć autorytetem, jeśli chodzi o osiągnięcia, ale o metody szkoleniowe i podejście? Nie wiem, naprawdę. Nie chcę też być dyżurnym krytykiem, ale jak widzę zachowania Wojciechowskiego czy Patryka Małeckiego, który wysyła kibiców na drugą stronę Błoń to, co mam mówić? Ci kibice zostaną i te pokolenia dalej będą za Wisłą, ale Małeckiego już nie będzie. Chyba musi wskoczyć „czwórka” z przodu, żeby to zrozumiał. Szkoda, bo miał przecież kilka autorytetów w drużynie. Począwszy od Baszcza i Stolara, na Cleberze propos Clebera… Narzekamy na polską piłkę i jemu to środowisko tak zbrzydło, że wyemigrował do Portugalii, aby tam otworzyć biznes. Przecież on miałby większą satysfakcję z wyszukiwania Wiśle zawodników niż prowizję, ale skoro nie chcieli korzystać z jego rad… Można się zniechęcić. Szkoda też jego syna, bo chciałem pomóc w tym, żeby został, ale Wisła chyba nie chciała do końca z niego skorzystać. Poszło o pozwolenie na pracę dla ojca. Szkoda, bo mieli gotowego chłopaka do gry i ojca, który mógłby się zajmować skautingiem. Kontaktu z piłką brazylijską nigdy za wiele. Nie wiem, zbyt lekką ręką to poszło. Prezes Cupiał chyba nie miał serca, żeby zadbać o pozostanie ma pan wrażenia, że Cupiał ma już dość Wisły, chce wypompować, ile się da i się zwinąć? Myślę, że nie. Co on może wypompować? Pieniądze, które zarobili teraz, idą na działalność bieżącą. Kogo mogą sprzedać? Meliksona? Ale za jakie pieniądze? Pół miliona? Ciężko o więcej. Takie są realia. Myślałem ostatnio, że może powinno się wprowadzić w Polsce minimalny limit zarobków dla obcokrajowców. Strzelam – 150 tysięcy euro. Wtedy każdy trzy razy by sprawdził, czy wyda takie pieniądze i każdy klub musiałby postawić na szkolenie. Pomyłki będą, ale już nie takie. Nie wiem, czy można wprowadzać takie obostrzenia, ale może powinniśmy wprowadzać takie zasady? Kiedyś nie było kasy na podgrzewane murawy, dachy na trybunach, a jak wprowadzono licencje, to nagle finanse się pojawiły. U nas kluby się boją, że wyszkolą zawodnika do 18. roku życia, a potem on odejdzie za niewielkie pieniądze. Ale jeśli nauczysz piłkarza zaufania, opłacisz mu operacje i wie, że będzie mógł polegać na klubie, to tak łatwo tego klubu nie opuści. Bez względu na pozycję w tabeli, system powinien być taki sam. A u nas? Regulaminy zmieniają się co rok, bo jeden trener wprowadzi taki, a drugi pan jeszcze powie na koniec coś o akademii Grzegorza Mielcarskiego. Wydaje mi się, że najlepiej rozumiałbym się z 14-15-latkami. Przychodzę czasem na treningi lokalnych drużyn i wiele rzeczy mi się nie podoba. Forma jest coraz lepsza, ale egzekwowanie pozostawia wiele do życzenia. Trenerzy nie uczą odpowiedzialności i poświęcenia, nie potrafią motywować. Od trzynastolatków trzeba wymagać naprawdę dużo. W Porto obserwowałem, jak trenuje Tomas Podstawski, 17-latek i byłem pod ogromnym wrażeniem. Chłopak dostaje powołanie na mecz z Manchesterem City i jest praktycznie gotowy do gry. Ale na tym etapie już się nie myśli o technice. A tutaj obserwuję trening, bramkarz leży w prawym rogu, napastnik podbiega i ładuje w lewy, a trener „zaliczone”. Albo trener się odwraca zebrać pachołki, a połowa drużyny już nie biegnie. I nie zarażasz zawodnika, wychodzi leserstwo. Lepiej zrobić jakieś ćwiczenie na stojąco, powoli, niż szybko, ale niedokładnie. Nie – „panowie, trzy minuty jeszcze”, tylko „jeszcze trzy próby, aż zrobicie dobrze”. Ale ta mentalność się zmienia i wielu ludzi przygotowuje tych chłopców naprawdę bardzo większości pewnie byli piłkarze. Niekoniecznie. Dla mnie największymi autorytetami byli oczywiście Robson, ale też trener Staszewski w Polonii Bydgoszcz, który chodził na moje wywiadówki, żeby sprawdzić, czy nie olewam szkoły i nawet zaglądał mi do zeszytów. Powiedział mi, że jeśli nie będę chodził do szkoły, to drzwi na treningi też mam zamknięte. Nie chcę, żeby w moim przypadku skończyło się na gadaniu, bo nie mam doświadczenia, ale chciałbym podchodzić do tych piłkarzy indywidualnie. W Polsce nie ma podziału w szkoleniu trenerów. Ci, którzy mają się zajmować dziećmi, uczą się tego samego, co ci od seniorów. A w pracy z młodymi grupami bardzo ważna jest psychologia i pan startuje? Zabiorę się za to w najbliższych dniach. Muszę się dowiedzieć, na jakiej zasadzie ma to działać. Chciałbym, żeby zawodnicy z mojej akademii pojawiali się na „luksusowych” meczach ekstraklasy, ale też trzecioligowych, żeby mieli skalę porównawczą i zobaczyli, że nie każdy dojeżdża na trening super samochodem i ma do dyspozycji kilkadziesiąt piłek na i jeszcze jedna ważna sprawa – porządek z rodzicami. Pewnie niektórym podpadnę, ale nie wyobrażam sobie takich sytuacji w mojej akademii, że jeden rodzic się drze „czemu nie strzelasz z lewej”, drugi wtrąca się i udziela rad swojemu synowi, trzeci krzyczy, że nie wie, czemu jego syn nie gra, skoro zapłacił za komplet strojów, a czwarty wyzywa piątego, że jego dziecko kopnęło syna tamtego gościa. Cyrk. No cyrk, ale powszechny. „Syn mi przychodzi do domu i płacze, a ja nie płacę panu za to, żeby pan go nie wystawiał”. Wolę powiedzieć wprost – proszę nie przychodzić na zajęcia, bo mi państwo przeszkadzacie. Wiesz co, ja tak sobie myślę – gdybym nie został piłkarzem, to chyba pracowałbym w przedszkolu z dziećmi. Strasznie lubię wymyślać dzieciom gry i zabawy. Pytałeś, czy czuję zadrę po Wiśle. Nie, bo największym marzeniem mojego życia było mieć syna. Teraz go mam, trzyletniego, i spędzam z nim tyle czasu, ile tylko mogę. I naprawdę wzrusza mnie to. Taki ze mnie wrażliwy gość (śmiech).Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA Please verify you are a human Access to this page has been denied because we believe you are using automation tools to browse the website. This may happen as a result of the following: Javascript is disabled or blocked by an extension (ad blockers for example) Your browser does not support cookies Please make sure that Javascript and cookies are enabled on your browser and that you are not blocking them from loading. Reference ID: #ba81415f-0de2-11ed-9b31-67554e415249 – Wydatki w Legii na wynagrodzenia stanowią 90 procent przychodów? To chore. Normalnie funkcjonujący klub powinien mieć 50-55 procent – uważa Jacek Bednarz – Mówiliśmy o strategii w klubach. Mnóstwo o niej słyszę, każdy stara się ją mieć. A to najczęściej propaganda – dodaje – Pytanie jest takie, czy Vuković nie zrobił sobie krzywdy. Jego ta praca niesamowicie dużo kosztuje, wszyscy go krytykują. Według mnie źle zaczął od tej wypowiedzi w mediach – twierdzi Bednarz ŁUKASZ OLKOWICZ: Załóżmy, że jestem milionerem. Mam 200 milionów złotych i zastanawiam się, czy zainwestować w polski klub. Namawiałby mnie pan? JACEK BEDNARZ: Zapytałbym, czy pan traktuje te 200 milionów jako inwestycję. Co one mają panu dać jako właścicielowi? Na początku to miałbym dużo wątpliwości. Bo polska piłka klubowa kojarzy się z drużynami, które w lipcu żegnają się z pucharami, pustymi stadionami i niskim poziomem. JACEK BEDNARZ: Czekałaby nas szczera rozmowa. Najpierw o pana oczekiwaniach. Jeśli odpowiedź byłaby precyzyjna, wtedy mógłbym odpowiedzieć twierdząco lub odradzić. Gdy ktoś inwestuje wyłącznie z emocjonalnych powodów, to prędzej czy później będzie rozczarowany. Ale może też w krótkim czasie przebić się do świadomości kibiców. JACEK BEDNARZ: Przez chwilę zrobi się o nim głośno, będzie popularny. Bez celu, nazwijmy go sportowo-biznesowym, to za mało. Co najlepiej, żeby kierowało inwestorem, który chce przejąć klub? JACEK BEDNARZ: Chęć ulepszania go, by działał jak dobry mechanizm. To bardzo dobra ambicja. Wtedy doradzę: „Jest kilka możliwości, można ten biznes poprowadzić w sposób a, b, c albo d. W zależności od tego, co jest dla pana priorytetem?”. Zdominować polską ligę, w Europie nie zatrzymywać się na eliminacjach, tylko grać w fazach grupowych. JACEK BEDNARZ: Z mniejszym budżetem, abstrahując od okoliczności i rywali po drodze, Legia awansowała do Ligi Mistrzów. Ale same pieniądze nie zagwarantują sukcesu. Wracamy do odpowiedzi na pierwsze pytanie. Bardzo często sami właściciele nie potrafią zdefiniować oczekiwań. Zadajesz im pytania, które pozostają bez odpowiedzi. Po co panu ten klub? Czy jest jakiś biznesowy powód, dla którego stał się pan jego właścicielem? Czy chodzi o emocje, ambicje? Ważniejszy jest sport czy biznes? Pracowałem w klubie, gdy właściciel nie miał żadnej wizji. Rozmowa o niej była bardzo trudna. Myślał z dnia na dzień? JACEK BEDNARZ: Miał jedno marzenie. Związane z Ligą Mistrzów? JACEK BEDNARZ: Tak. Chyba wiem, o kogo chodzi. JACEK BEDNARZ: Głównie słyszało się komunały. Zanim pan podjąłby decyzję, zapytałbym, w jakim czasie chce pan awansować do fazy grupowej i który klub miałby być beneficjentem. W zależności od tego, co by pan odpowiedział, szukalibyśmy rozwiązania. Droga do sukcesu przy dużym brandzie jest krótsza. Czyli już na starcie Legia ma przewagę nad Wisłą Płock. JACEK BEDNARZ: Teoretycznie łatwiej dostać się do Ligi Mistrzów klubowi, który w naszych warunkach ma wysoki budżet, niezły skład, niezłego trenera i solidne struktury niż komuś, kto dopiero awansował do ekstraklasy, jak ŁKS czy Raków. Na razie oba kluby mierzą się z problemami związanymi ze stadionami. Ligi Mistrzów nie można sobie kupić, nie zagwarantuje tego z automatu 200 milionów złotych. Natomiast przy dobrze zainwestowanych pieniądzach można stworzyć coś, co te marzenia urealni. Legia trzy lata temu grała w Lidze Mistrzów, a dziś nic z tego nie zostało. JACEK BEDNARZ: Przy konstruowaniu budżetu Legia przekroczyła próg, który kiedyś wydawał się mrzonką, czyli 100 milionów złotych. W maksymalnym momencie zbliżyła się do 200 milionów. Wydawało się, że to dystans, którego innym w Polsce nie uda się zniwelować. Ale nie odskoczyła od reszty. JACEK BEDNARZ: Pamiętam, jak pracowałem w Wiśle, a Legia ograła Celtic. To było jeszcze przed aferą kartkową i wydawało się, że awansuje. Część osób w Krakowie nie kibicowała Legii, obawiali się: „Boże, jak oni dostaną się do Ligi Mistrzów, to ich nigdy nie dogonimy”. I co? Ostatniej wiosny Wisła wygrała z Legią 4:0, a dziś gra obu zespołów niewiele się różni. Według raportu Deloitte wydatki w Legii na wynagrodzenia stanowią 90 procent przychodów. To normalne? JACEK BEDNARZ: Nie, to chore. Normalnie funkcjonujący klub powinien mieć 50-55 procent. To bezpieczna struktura. Zdarza się nawet, że spada do 40-45 procent, gdy klub buduje stadion czy bazę treningową. Przekraczanie 70 procent to w naszych warunkach loteria. Jeżeli nie osiągniesz wyników, to masz duży minus z przodu i pakujesz się w tarapaty. Nie ma żadnych szans na inwestycje, korygowanie. Przy 90 procentach wydanego budżetu skąd weźmiesz pieniądze? Kredytujesz się. Albo wyprzedaż. JACEK BEDNARZ: Tak, tylko z drużyny w kłopotach nie sprzedajesz dobrze. Robisz wszystko, żeby zniknęły zobowiązania. W obecnych warunkach nasze kluby są w stanie wygenerować budżety do 50 milionów złotych. Poza dwoma-trzema, które mogą je radykalnie zwiększyć. To ma też związek z położeniem. Legia jako klub ze stolicy ma łatwiej z dużym potencjałem biznesowym. Do tego mogą dochodzić przychody z UEFA za grę w pucharach. Wracamy do naszego klubu. Transakcja się udała, został przejęty. Na jakich filarach powinien stać, żeby był zdrowo zarządzany? JACEK BEDNARZ: Stabilne finanse, nowoczesny stadion, baza treningowa i szkolenie. Cztery fundamenty na wysokim poziomie stwarzają szansę, że klub będzie właściwie wydawał pieniądze i przy dobrym szkoleniu regularnie notował przychody. Wspomniał pan o bazie treningowej. Czekamy na otwarcie ośrodków treningowych Legii, Cracovii czy Pogoni, bo kluby z własną bazą to w ekstraklasie wciąż mniejszość. To pokazuje, w jakim miejscu jesteśmy. JACEK BEDNARZ: Jagiellonia jak na ekstraklasowe warunki jest stabilnym i silnym klubem, a też długo miała kłopot z bazą. Najpierw ze znalezieniem lokalizacji, a później budową. Wcześniej przez wiele lat silnik ciągnął samochód do przodu, a z tyłu jakby ktoś wrzucił kotwicę i go przytrzymywał. Dlatego dziś Jagiellonia to trochę legia cudzoziemska, zresztą jak ta z Warszawy. Pocieszające, że większość klubów ma nowoczesne stadiony. Nawet jeśli na dwóch z nich są niekompletne trybuny. JACEK BEDNARZ: Na początku wieku wydawało się marzeniem, że będę pracował w branży, która doczeka się tak pięknych stadionów. Myślałem, że to będzie dotyczyć tylko silnych klubów ekstraklasy, które przy zmianach regulaminowych zostaną zmuszone do ich budowy. Okazuje się, że potencjał w kraju się zmienił i przy wsparciu pieniędzy publicznych powstało dużo stadionów, a na niektórych nie ma nawet I ligi, jak w Lublinie. W końcówce drugiej dekady XXI wieku ekstraklasowy klub powinien mieć nowoczesny stadion. Jeżeli chcemy, aby polska piłka się rozwijała i goniła tych daleko przed nami, to drugim krokiem jest budowa baz treningowych. Po to, żeby zawodnicy ćwiczyli w podobnych warunkach do tych, w jakich grają. Dotyczy to nie tylko pierwszych drużyn, ale i tych z akademii. Wtedy można szkolić na poziomie zapewniającym dopływ piłkarzy do pierwszej drużyny. To dużo bardziej ekonomiczne rozwiązanie, można takiego zawodnika przygotować i zachować kontrolę nad tym, kto trafia do zespołu. Do tego potrzeba czegoś, co jest bezcenne, a w każdym razie bardzo drogie. Czyli? JACEK BEDNARZ: Czasu. W szkoleniu szczególnie. JACEK BEDNARZ: Wiele klubów jest jeszcze niedopasowanych. Mają nowoczesny stadion, spory budżet jak na polskie realia, ale nie są w stanie przeskoczyć kwestii infrastrukturalnych. Nie wzmacnia się przez to tej silnej nogi w klubie, którą jest szkolenie, selekcja i profilowanie zawodników pod pierwszy zespół. Wie pan, czego chciałbym uniknąć w tym naszym wspólnie zarządzanym klubie? Żebyśmy nie zależeli od jednego dwumeczu w europejskich pucharach. Że jeśli nie uda się awansować do fazy grupowej w tym sezonie, to klub nadal będzie stał stabilnie. JACEK BEDNARZ: Decyzje od właściciela do trenera pierwszej drużyny muszą być na dobrym poziomie. Wtedy wyniki powodują, że budżet jest ciągle wysoki. Dokładając do tego dobre szkolenie, jak w Lechu, można regularnie notować przychody. Można pogodzić wprowadzanie młodzieży z wygrywaniem? JACEK BEDNARZ: Można. Lechowi rzadko się udaje. JACEK BEDNARZ: Mają za sobą bardzo nieudany sezon, rozczarowujące wyniki i niewłaściwie wydane pieniądze. Wydawało się, że zatrudnienie Adama Nawałki przeniesie ich w lepszy wymiar, ale czasem takie projekty się nie udają. Z tym trzeba się pogodzić. Natomiast decyzje podjęte w Poznaniu po sezonie nieźle wróżą Lechowi i dobrze o nim świadczą. Nie jest klubem, który trzęsie się w posadach i coś tam się zawaliło. To przykład tego, że można stworzyć w naszych warunkach przedsiębiorstwo, które przygotuje się na gorszy czas, bo piłka to sinusoida. Nie da się być cały czas na górze. JACEK BEDNARZ: Patrząc na Europę można, ale to arcytrudne i wymaga bardzo wysokich kompetencji, umiejętności i właściwych decyzji na wszystkich poziomach. Jak kierujesz Barceloną, to ona jest pierwsza albo druga. Oczywiście z miesiąca na miesiąc to się waha, ale na koniec sezonu zajmuje takie miejsca. U nas jej odpowiednikiem jest Legia. W ostatnich piętnastu sezonach tylko raz była poza podium. JACEK BEDNARZ: Pytanie, jak to oceniać z punktu widzenia tego, ile ma się w portfelu. Ile się wydało i co z tego faktycznie wynika. Wrócę do Lecha. Tam nikt nie robił nerwowych ruchów po ostatnim sezonie poza tym, że zmieniono sztab w pierwszej drużynie. Na razie Lech sprawia wrażenie zespołu z przyszłością. Z kolejnym wychowankiem na sprzedaż, Robertem Gumnym. JACEK BEDNARZ: Jego odejście będzie potwierdzeniem pomysłu władz Lecha na prowadzenie biznesu. Pojawia się oferta, a my się tego nie boimy i możemy go wytransferować za dobre pieniądze. Bo w kolejce do gry czekają następni. Po sprzedaży Kędziory słyszałem głosy, że nie znajdą zastępstwa. Gra Gumny. Albo co to będzie, jak odejdzie Kownacki. Udało się ich zastąpić. Wrócę do poprzedniej myśli. Lech wygrywa trofeum od wielkiego święta. JACEK BEDNARZ: To zależy, co to znaczy. Cofnijmy się do pana pierwszego pytania i określenia celów właściciela. Jeżeli jest nim przychód z sukcesu sportowego, to znaczy, że muszę wygrać ligę, grać w pucharach. Wtedy pieniądze do mnie przyjdą. Tylko to arcytrudne do zrobienia. Ostatnie lata w ekstraklasie pokazują, jak bywa nieprzewidywalna. I nawet ktoś, kto ma relatywnie silną drużynę, a przynajmniej w teorii, nie wygrywa jej w cuglach. Po awansie do pucharów budżet nie jest jego siłą, tylko słabością, bo w decydujących rundach rywale są zazwyczaj bogatsi. A model Ajaksu? JACEK BEDNARZ: W porównaniu do naszych klubów jest bardzo bogaty i z dużym potencjałem. Ajax jest kimś takim w Europie, czym – oczywiście w odpowiednich proporcjach – może być klub w polskich warunkach, czyli robimy transfery, szukamy, ale naszą bardzo silną nogą jest akademia. Jesteśmy w stanie dobrze wytransferować wychowanków i robimy to regularnie. Przy odrobinie szczęścia Ajax mógł wygrać Ligę Mistrzów. Wyeliminował Real, odpadł z Tottenhamem, choć w dwumeczu był lepszy. Są takie momenty w piłce, gdy ci skazani na sukces mają swoje problemy. To okazja dla mniejszych klubów. Jeśli robisz postępy, w twoim pomyśle nie ma słabości, to ten teoretycznie nieosiągalny cel jest w zasięgu ręki. W ten sposób można zdefiniować wyniki Piasta. Którego przez siedem miesięcy był pan dyrektorem sportowym. JACEK BEDNARZ: W Gliwicach nikt nie zakładał mistrzostwa. Planowano ulepszać drużynę i doprowadzić do sytuacji, w której będzie gotowa na coś więcej niż walka o utrzymanie. Stworzyła się jednak koniunktura, że Piast ze wszystkich zespołów miał najwięcej atutów. W rundzie finałowej zdobył 19 na 21 punktów. JACEK BEDNARZ: Wykorzystał słabość konkurencji. Piłkarze mieli silne morale, mnóstwo entuzjazmu, pewność tego, że grają dobrze i są przygotowani fizycznie. Dziś patrzymy na Piasta, a skład z zeszłego sezonu kruszy się na naszych oczach. To dlatego, że klub nie wykształcił dostatecznie czterech filarów, o których mówiliśmy? JACEK BEDNARZ: Piast dopiero buduje struktury młodzieżowe, do tego nie ma infrastruktury. To trzeba zmienić i wiem, że takie plany są. To było nieuniknione, co dzieje się z Piastem po takim sukcesie? JACEK BEDNARZ: Nie mogę tak powiedzieć, choć... zakładałem, że coś takiego może się stać. Bardzo dużo mówimy o potrzebie przygotowania się na porażkę i jej konsekwencje. Towarzyszy temu strach, że nie podołamy. Boimy się klęski, ona nas przeraża, staramy się jej uniknąć, gdyż skutki mogą być bolesne. Po tym, jak Piast w ostatniej kolejce zapewnił sobie utrzymanie, w następnym sezonie wygrał ligę. JACEK BEDNARZ: Sukces nie wynikał z planu i klub nie był w całości przygotowany. Przed Piastem pojawiała się okazja na zdobycie mistrzostwa i z niej skorzystał. To naturalne. Sam pamiętam siebie jako piłkarza, gdy w 1995 roku pojawiła się szansa w Legii na moje pierwsze mistrzostwo Polski. Nie zastanawiałem się, co będzie jutro, a jedyne, czego pragnąłem, to tytuł. Natomiast zarządzający klubem musi myśleć, co z tego wyniknie i jak się przygotować. W Gliwicach trzeba było założyć zaraz po zakończeniu sezonu, że na część piłkarzy będą napierały informacje o zainteresowaniu z wielu kierunków. Bo zaskoczyli wszystkich. Co wtedy zrobić? JACEK BEDNARZ: Puchary wydawały się realne wcześniej niż w maju i już wtedy warto zabezpieczyć się na wypadek odejścia najlepszych piłkarzy. Sprowadzić takich, dzięki którym drużyna nie będzie słabsza. A najlepiej, gdyby była mocniejsza. Bo nadchodzące wyzwania są dużo trudniejsze niż w zeszłym sezonie. Mieć plan B. JACEK BEDNARZ: Mam wrażenie, że w Gliwicach nie było nawet planu A. To, co później się stało jest robieniem czegoś po zaobserwowaniu objawów. Wtedy, gdy było już za późno. Ostatecznie do rywalizacji o puchary przystąpił zespół słabszy niż ten, który wygrał ligę. Dlaczego mamy zakładać, że wyniki będą lepsze? Patrzymy na Piast, jak na mistrzów Polski, oczekujemy czegoś więcej niż w poprzednim sezonie i jesteśmy rozczarowani. No i słusznie. Może poza dwumeczem z BATE, który optycznie wyglądał dobrze. Do 80. minuty rewanżu. JACEK BEDNARZ: Tych bramek dla Piasta powinno być zdecydowanie więcej. Ale to, że one nie padły, wynikało też z tego, że nie było kogo wpuścić z ławki. Ci, którzy biegali po boisku, nie potrafili strzelić więcej goli. Później wyszła kompletna klapa z Rygą. Ktoś w klubie zgodził się, żeby w rewanżu nie zagrał Joel Valencia. Zdziwiło to pana, że dzień przed meczem odchodzi najlepszy piłkarz? Jakby nie można było poczekać dwóch dni. JACEK BEDNARZ: Mnie to przede wszystkim zdziwiło, że oni odpadli. Po tym, jak grali z BATE czy z Lechem u siebie, ten pierwszy mecz z Rygą wyglądał szokująco. Przez 45 minut goście nie potrafili zrobić skutecznej akcji, a prowadzili. To już dziwiło. Potem samobójczy gol przy 3:1. Rewanż się ułożył, trzeba było drugą bramką zamknąć mecz. Z tym jednak Piast ma duży kłopot i to wraca. Dlatego, że wcześniej nie wzięło się czegoś pod uwagę. Ewidentnie Parzyszek nie zaczął dobrze sezonu, nie może się przełamać. Potrzeba kogoś, kto wyszedłby w pierwszym składzie, a Piotrek mógłby z ławki. Może wtedy, gdyby nie ciążyły na nim oczekiwania, byłby skuteczniejszy. Sprzedaż Joela Valen-cii (z prawej) przed rewanżem z FC Riga jest według Jacka Bednarza dowodem braku długofalowej strategii. Sprowadzono Dani Aquino. JACEK BEDNARZ: Na razie przez kontuzje do niczego się nie nadaje. Być może w Piaście założono, że zagramy eliminacje tymi, których mamy i zobaczymy, co z tego będzie. Nikt z klubu nie musi tego głośno mówić. Nastawiają się wtedy na sprzedaż jednego-dwóch zawodników. Zarobią i budżet z dwudziestu kilku milionów skoczy do 40 milionów, z czego przychodowy plus 10. Tak też można prowadzić klub. Drużynę traktuje się jak okno wystawowe, a pieniądze, które klub mógłby zarobić w Lidze Europy, odrobią w części transferów. To kwestia priorytetów właściciela klubu i jego zarządców. W ilu polskich klubach widzi pan strategię? JACEK BEDNARZ: Od dłuższego czasu dobry i rozsądny pomysł jest w Poznaniu. A przynajmniej w tej jednej z czterech nóg, czyli akademii. Pod tym względem dobrze to wygląda w Lubinie – fantastyczna baza, silne i nowoczesne struktury, dobrze prowadzone szkolenie. Z tych dwóch akademii wychodzi wielu zawodników. Nieźle to wygląda w Warszawie, choć wiele osób ma zastrzeżenia. A pan? JACEK BEDNARZ: Też. Szkolenie w Legii to trochę świątynia bez boga. Dużo kosztuje, a na końcu łańcucha nie widać najważniejszego, czyli poza jednostkami efektów dla pierwszej drużyny. Sebastian Szymański, Radosław Majecki. JACEK BEDNARZ: Do tego Mateusz Wieteska. To wciąż mało przy nakładach ponoszonych przez Legię. W akademii Lecha dużo więcej transferów przeprowadzono logicznym ciągiem – znalazłem piłkarza, wyselekcjonowałem, wyszkoliłem, wprowadziłem do pierwszej drużyny i sprzedałem. Kibice też wolą oglądać wychowanków. JACEK BEDNARZ: To ważne, bo jako kibic mogę się z nim identyfikować. W Legii jest ciągła rotacja, zmieniające się nazwiska. Pojawiło się kilku zawodników, którzy przelecieli jak meteory i nikt ich nie zapamiętał. A Kucharczyka będę pamiętał do końca życia, podobnie jak Jędrzejczyka czy Malarza. Mówiliśmy o strategii w klubach. Mnóstwo o niej słyszę, każdy stara się ją mieć. A jak jest naprawdę? JACEK BEDNARZ: To najczęściej propaganda. Dla kibiców? JACEK BEDNARZ: W ogóle dla opinii publicznej. Najłatwiej to zaobserwować, gdy psują się wyniki pierwszego zespołu. Wtedy zaczyna się rewolucja w klubie, zmienia się filozofia. To powtarza się u każdego. Jeżeli to zmienilibyśmy w piłce klubowej, to następna dekada mogłaby być o wiele ciekawsza. Duże mamy rezerwy w zarządzaniu klubami? JACEK BEDNARZ: Bardzo duże. Jak to zmienić? JACEK BEDNARZ: Przede wszystkim szkolić ludzi, którzy mają nimi zarządzać. Kto ma to robić? JACEK BEDNARZ: Dobre pytanie. Na poziomie zarządu wystarczy zatrudnić dobrego menedżera, którego wyedukował odpowiedni uniwersytet. On nie musi się znać na piłce. JACEK BEDNARZ: Za to powinien być ekspertem potrafiącym ocenić kompetencje ludzi, od których zależy wynik sportowy. Dobry menedżer musi umieć przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną. To podobnie, gdy zarządza firmą farmaceutyczną czy kopalnią. Najczęściej zarabia dużo, i słusznie, bo przygotowuje ludzi i wybiera tych najlepszych. Jeśli tego nie umie, to sprowadza do klubu ludzi słabych, a oni podejmują dużo gorsze decyzje. Efekt ich pracy jest zły i to menedżer za to odpowiada przez błąd w wyborze. On nie musi wiedzieć, czy piłkarz zrobi przysiad, czy powinien zagrać prawą czy lewą nogą. Ma od tego dyrektora sportowego, ale w Polsce jego rola jest przeważnie marginalizowana. Inaczej niż w Niemczech, gdzie pełni bardzo ważną rolę. Dyrektor sportowy powinien być strażnikiem filozofii klubu, oczywiście pod warunkiem, że ona rzeczywiście istnieje? JACEK BEDNARZ: Często dyrektorzy sportowi są i trenerami, co generalnie przydaje się na tym stanowisku, ale jest też ryzykowne. Dwóch trenerów blisko siebie to za dużo? JACEK BEDNARZ: Zdarza się, że dyrektorzy chcą być nadtrenerami. To koszmarny błąd. Jeśli ktoś podejmuje się pracy w tej roli i chce być nadtrenerem, to wprost prowadzi do konfliktu z trenerem. Znałem trenerów i dyrektorów sportowych, którzy żyli jak pies z kotem. JACEK BEDNARZ: Postępowanie dyrektora sportowego nie może zabierać autorytetu trenerowi. Z punktu widzenia przedsiębiorstwa, jakim jest klub piłkarski, szczególnie profesjonalny, trener pierwszego zespołu jest kimś kluczowym i najważniejszym. Od wyniku jego drużyny zależy dobre samopoczucie wszystkich osób związanych z klubem – zawodników, pracowników akademii, prezesa, dyrektora, kibiców. Musimy więc spowodować, żeby miał autorytet u wszystkich. Oczywiście w momencie zwolnienia go traci, ale do ostatniego dnia w klubie powinien go mieć. To jest też rola dyrektora, żeby tego pilnował. A jak jest w rzeczywistości? JACEK BEDNARZ: Często obserwuję rywalizację, która normalnie powinna być prowadzona na zewnątrz klubu, czyli z oponentem, który przyjeżdża na mecz. Ale największa walka toczy się wewnątrz, co nie prowadzi do niczego dobrego. Traci się niepotrzebną energię. JACEK BEDNARZ: Klub się nie rozwija, bo ludzie w kluczowych kwestiach nie potrafią się dogadać. To wynika z przygotowania dyrektora, ale też trenera. Musi rozmawiać, odpowiadać na pytania. Trzeba go do tego przygotować i nauczyć, żeby nie widział zagrożenia dla siebie, tylko traktował jako coś normalnego. Żeby umiał współpracować, słuchać i pogodził się z tym, że klub i jego organy – zarząd czy dyrektor – muszą wiedzieć o drużynie wszystko. Z kolei dyrektor sportowy i prezes powinni sobie zdawać sprawę, jak energetycznie wyczerpująca jest praca trenera na każdym poziomie, a szczególnie na tym najwyższym. Jakbyśmy wielkiego parasola ochronnego nie rozłożyli nad nim i drużyną, to odczuje presję wyniku. A co, gdy trzeba się rozstać? JACEK BEDNARZ: Robimy to wtedy, gdy energia się wyczerpuje. Ale to nie oznacza końca świata dla nikogo. Wystarczy kilka miesięcy odpocząć, zmienić otoczenie, a akumulator znów się ładuje i można pracować z sukcesami. Ważna jest umiejętność radzenia sobie z kryzysami i zrozumienie, że są czymś naturalnym. Sport tworzą takie kryzysowe sytuacje. Foto: Tomasz Markowski / Jacek Bednarz zna polską piłkę klubową jak mało kto – był dyrektorem sportowym w trzech klubach ekstraklasy i prezesem w jednym z nich. Ludzi poznaje się wtedy, kiedy nie idzie. JACEK BEDNARZ: W Polsce jest z tym kłopot. Jeżeli byłeś wybitnym piłkarzem, a zaczynasz być szefem trenera jako dyrektor, to pamiętasz, że pewne rzeczy przychodziły ci łatwiej. Piłkarzom czy trenerowi może iść trudniej. Trzeba oczywiście wymagać, ale jeśli nie potrafisz tego oddzielić, no to tworzą się trudne relacje. Dlatego uważam, że przygotowanie zawodowe do tej roli jest newralgiczne. Jak się do tego przygotować? W polskiej piłce nie widać takich możliwości. JACEK BEDNARZ: W ramach Ekstraklasy chcieliśmy coś takiego zaproponować. Zrobiliśmy wspólnie z Double Pass (belgijska firma oceniająca zarządzanie klubem – przyp. red.) szkolenie dla dyrektorów sportowych. To nie było nic szczególnego, kurs menedżerski, na którym pokazano podstawowe procedury. Jakie? JACEK BEDNARZ: Jak powinna wyglądać struktura przygotowania strategii klubu, od czego zacząć jej realizację, jak dokonywać analiz pozwalających podejmować właściwe decyzje, jak ułożyć relacje wewnątrz klubu, jak powinna wyglądać budowa pionu sportowego z punktu widzenia korporacyjnego. Przydatne informacje. Kto najczęściej zostaje dyrektorem sportowym? Byli piłkarze. JACEK BEDNARZ: Nie wszyscy są merytorycznie przygotowani do tej pracy, bo to jednak robota biurowa, a nie na boisku. W którymś momencie ich decyzje nie będą w stanie wykroczyć poza ograniczony horyzont – najbliższy trening albo najbliższy mecz. To, co zaproponowaliśmy w Ekstraklasie miało być dopiero początkiem. Poszedłem z tym pomysłem do PZPN, ale on tego nie chwycił. W ramach kształcenia trenerów chcieliśmy zrobić kurs dla dyrektorów sportowych, gdzie przygotowywalibyśmy tych ludzi do innej roli. Nie było zainteresowania, może w przyszłości. W porządku, ale czy same kluby doceniają wagę stanowiska dyrektora sportowego? JACEK BEDNARZ: Załóżmy, że jestem prezesem zarządu i dobrym menedżerem. Mam w klubie trenera i byłego wybitnego piłkarza, który został dyrektorem sportowym. Czuję, że na poziomie boiska wie o piłce wszystko, ale na poziomie zarządczym czegoś mu brakuje. Bazowanie tylko na tym, że ktoś w przeszłości grał świetnie w piłkę, to za mało. Wtedy mówię: „Słuchaj, chcę, żebyś skończył kurs. Zapłacę za to”. To jest teraz możliwe w ramach studiów podyplomowych albo zaocznych. I wraca pytanie, jak dba się o rozwój dyrektorów sportowych. Trenerzy kończą specjalistyczne kursy, jeżdżą na staże, a oni? JACEK BEDNARZ: Jest wybitny reprezentant kraju, doskonały piłkarz w naszych warunkach, który pracuje jako dyrektor. Z mailem sobie poradzi? Tak. Z napisaniem wiadomości na komórce? Tak. Jeśli grał za granicą, to pewnie poznał jeden lub drugi język. Jeśli nie, to niekoniecznie, a to już jakiś deficyt. Co innego jest jednak kluczowe. Co? JACEK BEDNARZ: Co zrobi, gdy zostanie sam w gabinecie i dostanie zadanie: „Przygotuj strategię klubu i pokaż mi operacyjnie, jak będziemy ją wdrażać”. Tu może być problem, jeśli nie był do tego przygotowany. Na pozór to lekceważymy, bo na piłce zna się każdy. A później ktoś przegrywa i zderza się z krytyką. Ona nie jest zła, pod warunkiem, że coś wnosi, kryje w sobie merytorykę. Po latach przekonałem się, że dobrze jest słuchać tych, którzy mają coś innego do powiedzenia. Żeby nie otaczać się potakiewiczami? JACEK BEDNARZ: Klakier jest najgorszy. Wielu ich lubi. JACEK BEDNARZ: Bo wtedy środowisko jest miłe, łatwe i przyjemne. Ale w tej pracy nie chodzi o to, żeby się dobrze czuć, bo bez przerwy nas chwalą. Wielką satysfakcję może dać – sam byłem tego beneficjentem – bardzo dobry okres drużyny. Gdy w niezwykle trudnej sytuacji człowiek jest w stanie wspólnie coś wymyślić, próbuje to wdrożyć i przychodzą efekty. Drużyna zamiast spaść, utrzymuje się, a w dłuższej perspektywie zostaje mistrzem kraju. Jak Piast. JACEK BEDNARZ: Coś takiego nie odbywa się przy poklepywaniu po ramieniu. To ból, krew, pot i łzy. Ciągła krytyka, bo nie wygrywasz, bo jest trudno. Perspektywa spadku zagląda w oczy, staje się coraz bardziej realna. A do podjęcia jest mnóstwo trudnych decyzji. O wiele łatwiej to zrobić, jeśli jesteś na to przygotowany i nie działasz pod wpływem impulsu. Jak pan szykował się do roli dyrektora sportowego? JACEK BEDNARZ: Zawsze chciałem posiadać wykształcenie i to osiągnąłem. Nie planowałem, że będę zawodowym sportowcem, tak samo jak nie zakładałem, że zostanę działaczem. Choć nie wiem, czy to dobre określenie. Działacz u nas się źle kojarzy. JACEK BEDNARZ: Z kimś, kto wozi pieniądze w oponach. Może znajdziemy nowocześniejsze określenie. Menedżer sportu? Mam za sobą pracę w kilku klubach, w których zajmowałem się podobnymi rzeczami i dziś uważam, że robiłem to dobrze. A błędy? JACEK BEDNARZ: Też popełniałem, nie wstydzę się tego. Moją bazą było wykształcenie, do dziś uczy mnie pokory. Z jednej strony coś o piłce wiem, co mnie cieszy, ale mam też szerszy horyzont myślowy i dostrzegam własne braki. Miejsca, w których mogę działać na ślepo. I tam potrzebuję fachowców do współpracy, żeby zbudować zespół, który podniesie poziom merytoryki. Zrozumienie tego jest bardzo istotne dla każdego prezesa czy dyrektora sportowego. Istnieje w Polsce skauting trenerów? JACEK BEDNARZ: Jeśli chodzi o osoby potrafiące ocenić warsztat trenera, jego wiedzę, umiejętności, to coś takiego istnieje, choć nie jest sformalizowane. To cenna wiedza pod warunkiem, że ktoś chce ją zdobyć. Bardzo często zdarzają się karuzele zmian trenerskich, w których nie ma logiki. Wynikają ze złych wyników, presji z zewnątrz, że jest źle i trzeba coś zrobić. Nie analizuje się dogłębnie sytuacji i na tej podstawie podejmuje racjonalną decyzję. Zmieniamy trenera, bo są powody a, b i c. Przeważnie liczy się na efekt nowej miotły. JACEK BEDNARZ: Zmiany są po to, że przyjdzie ktoś nowy i na chwilę zapewni spokój. Mam doświadczenie z klubów i uważam, że trenerów trzeba dobrze poznać. Nie tylko towarzysko przy kieliszku, ale pójść raz na jakiś czas na trening, porozmawiać z nimi, co robią, dlaczego. Żeby rozumieć i później w meczu ocenić, jak realizują to piłkarze. To wymaga czasu, własnego zaangażowania i analizy. Napiszemy maila do dyrektora: „Proszę do poniedziałku o plany wszystkich grup młodzieżowych na najbliższą rundę”. Trenerzy to przygotują, ale jeśli nie zadamy sobie trudu oceny, tylko wyląduje to w spamie, wtedy ta wiedza jest płytka. Myślę o Aleksandarze Vukoviciu. Legia go miała tyle lat u siebie i wydawało się naturalnym, że kiedyś zostanie jej trenerem. I tak się stało. Tyle, że Dariusz Mioduski dając mu tak odpowiedzialną funkcję nie wie, jaki to jest trener. Wcześniej nie prowadził żadnego zespołu. Nie dostał drużyny CLJ Legii, nie dostał rezerw, jak Jacek Magiera. Nie dziwi to pana? JACEK BEDNARZ: Dziwi. Mam bardzo dobre zdanie o Aco, ale według mnie to jeszcze nie jest trener. Jak każdy trener musi popełnić błędy, a on dostał tak eksponowane stanowisko, gdzie wszystko jest pod lupą. JACEK BEDNARZ: Lubię Aco i niewykluczone, że to jest przyszły bardzo dobry trener. Na pewno dla niego Legia jest czymś więcej niż zwykłą pracą, tego nie można mu odebrać. Natomiast pytanie jest takie, czy on tym sobie nie zrobił krzywdy. Jego ta praca niesamowicie dużo kosztuje, wszyscy go krytykują. Według mnie źle zaczął pracę, od tej wypowiedzi w mediach. Mówi pan o konferencji po ostatnim meczu sezonu? JACEK BEDNARZ: No tak. Tam emocje aż buzują, to widać po nim. JACEK BEDNARZ: To mnie nie dziwi. On ma prawo tak reagować, natomiast klub musi nad tym panować i dać mu kogoś do pomocy. Żeby dając upust emocjom nie wystawiał się i nie komplikował sobie pracy. Końcówka sezonu pokazała, że mistrzostwo mu się wymknęło. Nie był w stanie go zdobyć, dlatego, że jemu jako trenerowi zabrakło u chłopaków autorytetu. Nie widzieli kogoś, kto tę cytrynę jeszcze ściśnie i doda impulsu. Aco przerzucił winę na część zespołu, wypowiadając te słynne słowa na konferencji. Według mnie Legii nie zabrakło determinacji i zaangażowania, żeby zdobyć mistrzostwo. A czego? JACEK BEDNARZ: Pomysłu i czysto sportowych aspektów, których trener nie potrafił wydobyć. Samym potencjałem, choćby najlepszym, nie wygrywa się meczów. Trzeba go jeszcze sprzedać na boisku. Na samym końcu porównujemy piłkarzy. Ten z dużo lepszym potencjałem, ale dwoma golami jest gorszy niż facet, który strzelił 10 goli, ale ma mniejszy potencjał. To się liczy, wybór tych ludzi. Moim zdaniem w Legii to się nie udało i nadal się nie udaje. Miała być jakaś rewolucja, o tym słyszeliśmy, ale to nie jest żadna rewolucja. Nie ma też rewolucyjnej zmiany w grze Legii w porównaniu do końcówki sezonu. Jest trochę spokojniej, bo przy linii biega emocjonalny trener, a nie szalony, jak Ricardo Sa Pinto. On był szkodnikiem, szkodził sobie. I również drużynie. JACEK BEDNARZ: Teraz w Legii są zawodnicy, którzy jak na nasze warunki dużo potrafią, ale piłka nie sprawia im radości, nie cieszy. Próbują improwizować, czasem zrobić coś, co wytrenowali. Ani jedno, ani drugie nie porywa. Zastanawia mnie, czy w Legii mają warianty dotyczące wyboru trenera. Już pomijając to, czy Vuković będzie pracował cztery miesiące czy cztery lata. Czy trenerzy są wybierani według jakichś kryteriów? Zakładam, że Legii mogłyby być takie: zespół tego trenera ma grać widowiskowo, bo kibice Legii są wymagający, musi radzić sobie z atakiem pozycyjnym, bo taka gra czeka Legię w lidze i potrafi wprowadzać młodzież, bo klub stawia na akademię. Patrząc na ostatnie wybory trenerów Legii, to jest miotanie się i nie widać tam żadnej spójnej myśli. JACEK BEDNARZ: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ono jest skierowane do władz Legii. Z punktu widzenia kogoś, kto patrzy z boku, to Legia działa po omacku. Duży kontrast do tego, co robią w Poznaniu, gdzie pracę zaczął Żuraw. Nie ma reguły, bo wcześniej nie sprawdził się przygotowywany Ivan Djurdjević. Ale w Lechu starają się minimalizować ryzyko. Teraz wiedzieli, jakim trenerem jest Dariusz Żuraw, bo pracował w ich rezerwach. JACEK BEDNARZ: Sprawdzili go. To jest coś, co różni oba kluby. W Poznaniu postawili wcześniej na wielkie nazwisko i uznanego trenera, ale to nie wypaliło. Poszli w wariant pracy organicznej. Wybrali kogoś, o kim wiedzą, że potrafi ją wykonać, wejść do drużyny i nawiązać relacje z zawodnikami. Wyjaśnić im, czego chce. Jest z tego środowiska, drużyna go kupuje. Władze nie wywierają presji i spokojnie czekają na efekty pracy. Jeśli wynikną z tego pozytywy, to autorytet trenera będzie rósł, a oni będą go wspierać. Swego czasu słyszałem, że w Polsce nie ma trenera, który jest w stanie poprowadzić drużynę na takim poziomie, żeby mogła rywalizować z najlepszymi w Europie. Nie wierzę w to. Choć wielu trenerów – również tych z najwyższej półki – ma strukturę myślenia jeszcze z tamtej epoki, trochę z obecnej i czasem to widać. Co ma pan na myśli? JACEK BEDNARZ: Preferują futbol zachowawczy. Reaktywny. JACEK BEDNARZ: Reagują na to, co się dzieje, a nie chcą sami czegoś narzucić, wymyślić. A trener odpowie, że dlaczego ma ryzykować, skoro za trzy miesiące może go nie być. Chybotliwe są trenerskie stołki w ekstraklasie. JACEK BEDNARZ: Ja tylko stwierdzam fakt. Bardzo trudno też kogoś przekonać do tego, żeby zaryzykował i postawił na młodość. A do drużyny trzeba czasem wprowadzić element powodujący, że zmusimy zawodników do innych zachowań. Do tego przydaje się ktoś z zewnątrz, kto nie kalkuluje. Taki najczęściej jest młody zawodnik. Nie godzi się z byciem rezerwowym, ma aspiracje. Oczywiście, jeśli go dobrze wybierzemy. Generalnie polski klub powinien budować zespół w oparciu o wychowanków i po części transfery zewnętrzne. Jego celem niech będzie bezpieczny byt w lidze, zbudowanie czegoś większego, czyli miejsca w pucharach i pieniądze z transferów młodych zawodników, bo jest widoczna koniunktura na nich. Typowa strategia, którą można przykleić prawie do każdego naszego klubu. Czyli jakaś strategia jest! JACEK BEDNARZ: Gdyby zrobił pan ankietę wśród prezesów, to większość z nich tak odpowie. Wymyślenie tego nie wymaga wiele inwencji. Bo wcale nie chodzi o to, żeby było oryginalne. Natomiast bardzo trudne jest wprowadzenie tego banalnego stwierdzenia w życie. Cierpliwość to też deficyt w polskiej piłce? JACEK BEDNARZ: Gdyby można było ją kupić, to wśród prezesów klubów powstałaby bardzo duża kolejka. I wielu powinno za nią sporo zapłacić. Wiem, że to trąci komunałem, ale trzeba być cierpliwym i wierzyć w coś, co jest oczywiste. No trąci. JACEK BEDNARZ: Bo ciągle powtarzane pewnie takim jest. Jednak dobry pomysł i konsekwentna realizacja w codziennej pracy musi dać pozytywny efekt. Pod warunkiem, że tak rzeczywiście robimy. Nie wystarczy gadać. Jeśli zapytamy kogoś, to przyzna, że do tego dąży. Natomiast w praktyce różnie z tym bywa. I to powoduje, że do tej Europy nie możemy wejść. Amerykański american puchar w klubie sportowym. agresywne bokserki w rękawiczkach bokserskich. męskie trupy treningowe w klubie sportowym. sportowcy wykonujący intensywne ćwiczenia na siłowni

facet sam w klubie